Tymczasem okazało się, że od 2007 r. powiększyła się nie tylko liczba ludzi bardzo szczęśliwych, ale także tych, którzy uważają, że mają wspaniałe życie. Potem zacząłem dokładnie analizować dane i musiałem przyznać, że pomyliłem się w swoich przewidywaniach. Okazuje się bowiem, że o kryzysie ludzie dowiadują się z mediów, ale na własnej skórze tak bardzo go jeszcze nie odczuli. I swoje dzisiejsze dobre samopoczucie opierają na zupełnie realnych przesłankach, a nie na jakimś niezrozumiałym optymizmie.

Reklama

Przede wszystkim polepszyły im się dochody. Spadła liczba rodzin, które nie mogą związać końca z końcem, jest także mniejsze bezrobocie. Efekt jest taki, że Polacy są – co wyraźnie wynika z badań – coraz mniej zestresowani stanem swoich finansów. Są też zadowoleni z relacji z bliskimi, a to wszystko się przekłada na lepsze zdrowie: rzadziej narzekają na dolegliwości, mają lepsze samopoczucie psychiczne i mniejszą skłonność do depresji. I jedyna kwestia, gdzie wyraźnie widać wpływ światowego kryzysu, to spadek zaufania do instytucji finansowych.

Można by się dziwić, gdzie się podziała słynna polska skłonność do narzekania? To też da się wyjaśnić: cecha ta dała gównie znać o sobie w latach 90., kiedy mieliśmy już duże aspiracje, ale nie mieliśmy możliwości, by je zrealizować. Teraz mamy takie możliwości, więc nie narzekamy, tylko je doceniamy.

Prof. Janusz Czapiński, psycholog społeczny