"Spodziewaliśmy się, że to będzie ciężka interwencja i dlatego już wcześniej prosiliśmy o asystę policji" - dodaje rozgoryczona Karpiuk-Suchecka. Rzeczywiście pod halą doszło do prawdziwej bitwy. Zatrzymano po niej 22 osoby. Usłyszą zarzuty czynnej napaści na funkcjonariusza, zaatakowania pracownika ochrony, zmuszenia funkcjonariusza do odstąpienia od czynności służbowych oraz niszczenia mienia.

Reklama

Według ekspertów tego mozna było uniknąć. O tym, że kupcy szykują się do walki w obronie KDT, było wiadomo znacznie wcześniej. Już w poniedziałek handlarze zapowiadali, że zabarykadują się w hali i nie wpuszczą do niej komornika. "I właśnie dlatego komendy stołeczne powinny być znacznie lepiej przygotowane na zamieszki" - mówi były antyterrorysta Jerzy Dziewulski.

>>>35 rannych osób w zamieszkach pod halą

"Początkowo wszystko było poprowadzone dobrze. Komornik zjawił się w asyście ochrony i z kilkoma zwykłymi policjantami. To dobrze, że nie towarzyszyli im funkcjonariusze z prewencji, bo mogło tylko zdenerwować ludzi. To była ostatnia trafna decyzja, jaką podjęła policja w tym konflikcie" - dodaje Dziewulski.

Reklama

Uzbrojone w tarcze, pałki i armatkę wodną oddziały prewencji pojawiły się dopiero około południa, po czterech godzinach od rozpoczęcia zamieszek. "Wtedy na opanowanie tłumu było już za późno" - twierdzi Dziewulski.

Podobnie uważa kryminolog, prof. Brunon Hołyst. "Niedaleko hali powinny już rano czekać oddziały szybkiego reagowania, które już na samym początku zaprowadziłyby porządek. Potem tłum się nakręcił, a zamieszki rozlały się na całą okolicę" - mówi Hołyst. Na dodatek - jak ocenia - policjanci zbyt długo zwlekali z podjęciem decyzji o użyciu siły, mimo że sytuacja stawała się coraz bardziej napięta.

Komornicy są innego zdania. "Prosiliśmy nie o asystę, a pomoc. Sytuacja była do przewidzenia, bo osoby zatrudnione w KDT zapowiadały, że hali będą bronić. Nikt w Polsce wcześniej nie robił egzekucji w takim rozmiarze" - tłumaczy Karpiuk-Suchecka.

Reklama

>>>Prezydent Warszawy: Czas rozmów się skończył

Policja odpiera zarzuty. Zapewnia, że akcja była poprowadzona poprawnie. "Posiłki ściągnęliśmy dopiero wtedy, gdy zagrożone było mienie i życie ludzi" - mówi rzecznik prasowy stołecznej policji Marcin Szyndler. "Wcześniej nie mieliśmy podstaw do użycia siły" - dodaje.

"Wstępnie można powiedzieć, że akcja została przeprowadzona profesjonalnie i zgodnie z zasadami" - mówił w środę rano w TVN 24 Mariusz Sokołowski z Komendy Głównej Policji. "Na szczegółowe analizy dopiero przyjdzie czas" - podkreślił.