Kupcy, którzy jeszcze we wtorek krzyczeli na policję i ochroniarzy "Gestapo", zostali dzisiaj przyjęci w Pałacu Prezydenckim. Nie ugościł ich jednak osobiście Lech Kaczyński, a minister w kancelarii prezydenta Andrzej Duda. "Obiecał, że kancelaria spyta oficjalnie premiera, dlaczego został użyty gaz" - mówi DZIENNIKOWI Damian Grabiński, rzecznik prasowy handlarzy.

Reklama

>>> Szef kupców dziękuje kibolom za wsparcie

Kancelaria prezydenta nie zdradza szczegółów rozmowy, ale wiadomo że kupcy wyrazili wdzięczność za zajęcie "wyważonego i krzepiącego stanowiska". Lech Kaczyński wystosował oświadczenie we wtorek po południu. Stwierdził w nim, że konflikt można było rozwiązać pokojowo.

>>> Prezydent przeciw użyciu siły pod KDT

Jednak to właśnie wobec Lecha Kaczyńskiego pojawiają się zarzuty o zaniedbanie sprawy hali. Paweł Piskorski, jego poprzednik na stanowisku prezydenta Warszawy, zarzucił mu nawet, że jego ugodowa polityka wobec kupców doprowadziła do ich roszczeniowej postawy i w efekcie do eskalacji konfliktu.

Reklama

>>> "Bitwa o KDT to wina Kaczyńskiego"

Kupcy są jednak wdzięczni i pamiętają decyzję Kaczyńskiego przedłużającą ich obecność w blaszaku na pl. Defilad. Dlatego wczoraj w Kancelarii Prezydenta zostawili list z podziękowaniami i skargą na obecną władzę: "My, kupcy z KDT staliśmy się ofiarą działania organów władzy (...). Przy biernej postawie policji, wynajęci przez Prezydent Gronkiewicz-Waltz ludzie dopuścili się wobec kupców broniących miejsc pracy aktów przemocy (...) także bicia i poniewierana tak kobiet, jak i mężczyzn." - piszą w liście. Nie wspominają w nim jednak, że halę zajmowali bezprawnie.