Czwartek, godzina 6.30. Ulice miasta jeszcze ospałe, ruch raczej niewielki, cisza i spokój. Jedynie na Krakowskim Przedmieściu pod kościołem Św. Anny zgromadzony tłum pątników z Warszawskiej Pielgrzymki Pieszej Akademickich Grup 17-tych, który nie zmieścił się w świątyni bierze udział we mszy świętej odprawianej przez abp. Henryka Hosera. Na twarzach pielgrzymów uśmiechy, niektórzy znają się już od wielu lat. Jeden z mężczyzn stoi nieco z boku, nie bardzo potrafi się odnaleźć. "Na pielgrzymkę idę już 22 raz, ale po raz pierwszy z 17-kami. Szukam kolorów mojej grupy" - tłumaczy Tadeusz Zabora z Łomży. "Dużo dobrego słyszałem o tej pielgrzymce i myślę, że nie będzie przeszkadzać mi jej akademicki charakter. Uwielbiam przebywać z młodzieżą, jestem emerytowanym nauczycielem" - dodaje. W drodze na Jasną Górę nie towarzyszy mu żadna konkretna intencja. "Szukam raczej refleksji, staram się zrozumieć rzeczy, które spotykają mnie w życiu... No i ładuję akumulatory na cały rok" - opowiada. Pan Tadeusz, mimo że w swoim życiu przeszedł już pielgrzymkowym szlakiem ponad 6 tys. km. za każdym razem ma pęcherze na stopach.

Reklama

Po godz. 7 rano grupy zaczynają ustawiać się w kolejności wyjścia. Długi szereg pątników zaczyna się przy wejściu do kościoła św. Anny i kończy przy kolumnie Zygmunta. Potem, w trakcie marszu ulicami Warszawy rozciągnie się jeszcze. Nad głowami pojawiają się różnokolorowe flagi, z głośników zaczyna płynąć śpiew. Wszyscy są uśmiechnięci, chociaż tego dnia czeka ich ponad 30 km wędrówki. "Najgorszy jest drugi lub trzeci dzień, wtedy człowieka dopada zwątpienie" - mówi Katarzyna Żak, studentka UKSW, która idzie w grupie zielono-biało-czerwonej z Ożarowa. "Jest mało czasu, żeby się wyspać, ale zasada jest taka, że im bardziej jesteś zmęczony tym mniej czasu na odpoczynek potrzebujesz" - żartuje.

Pielgrzymka idzie Traktem Królewskim i dalej Alejami Ujazdowskimi. Pierwszy odpoczynek przygotowano dopiero na Polu Wilanowskim nieopodal powstającej Świątyni Opatrzności Bożej. Warszawiacy pozdrawiają maszerujących pątników, nawet remontujący ulicę robotnicy dają się zarazić pozytywną energią i nieśmiało machają przechodzącym pielgrzymom. Nietęgie miny mają za to kierowcy, którzy muszą cierpliwie czekać na zablokowanych skrzyżowaniach i rondach. Jacek, weterynarz z Warszawy maszeruje w grupie czerwono-żółto-zielonej. Są to barwy dawnej flagi rwandyjskiej, kraju leżącego w Afryce środkowej. Jest to tzw. grupa misyjna. W jej szeregach zawsze znajdą się misjonarze oraz cudzoziemcy. "Idę z tą pielgrzymką 14, albo 16 raz, zależy jak liczyć. To już uzależnienie. Przyciąga mnie religijność, która jest tutaj bardzo naturalna, nie ma zakłamania" - mówi Jacek. "Przekonałem się, że na Jasną Górę nie chodzą wcale ludzie święci, co więcej pielgrzymi nie raz potrafią dać się we znaki. Mogą być jak szarańcza "- śmieje się. "Ale ta wędrówka daje im szansę stania się lepszymi ludźmi" - dodaje. Pielgrzymi w ciągu 9 dni będą musieli pokonać 260 km.