Informacja o porwaniu pochodziła od mieszkanki Łodzi, która na ulicy Granicznej zobaczyła taką scenę: z audi wysiało kilku mężczyzn w kominiarkach. Z zaparkowanego w pobliżu fiata wyciągnęli siłą kierowcę, zapakowali go do samochodu i odjechali.

Reklama

Zaalarmowana policja rozpoczęła poszukiwania. Sprawdzano numery rejestracyjne aut widzianych na parkingu, informacje o porwaniu dostały załogi wszystkich radiowozów w mieście i okolicy.

W końcu po numerach rejestracyjnych udało się dotrzeć do właściciela audi, a potem także do samego "porwanego". Okazało się, że był w trakcie własnego wieczoru kawalerskiego. Porwanie miało być żartem kolegów.