Niedawno głośna była sprawa małej Róży z Wielkopolski. Sąd odebrał dziecko rodzicom, bo w ich domu panowała bieda. Ta historia nie jest wyjątkiem. We wnioskach MOPS-ów bieda nigdy nie jest wprawdzie nazywana wprost, ukrywa się ją pod pojęciami niezaradności życiowej i warunków zagrażających zdrowiu dziecka.

Reklama

Roman Górecki ze Stowarzyszenia Rodzicielstwa Zastępczego ”Nasze Gniazdo” od dawna zabiega u pracowników opieki społecznej, by nie kierowali dzieci do rodzin zastępczych z powodu ubóstwa. Jego stowarzyszenie zobowiązało się pomagać takim osobom. ”Teraz mamy pod opieką trzy rodziny z Pomorza. Opieka społeczna chciała odebrać im dzieci tylko i wyłącznie z powodu złej sytuacji materialnej” - mówi Górecki. ”Urzędnicy miejskiego ośrodka pomocy społecznej nie są w stanie przy pomocy zasiłków wyprowadzić tych ludzi na prostą. Bardziej więc opłaca im się pozbyć problemu i złożyć wniosek o odebranie dzieci. To marnotrawstwo pieniędzy. Tym bardziej że w Polsce cały czas brakuje rodzin zastępczych i powinny do nich trafiać najmłodsi z rodzin rzeczywiście patologicznych” - dodaje Górecki.

Podobnego zdania jest rzecznik praw dziecka Marek Michalak. ”Żyjemy w XXI wieku, jesteśmy cywilizowanym społeczeństwem z całym systemem pomocy społecznej, z prężnie działającymi organizacjami pozarządowymi. Czy naprawdę nie umiemy takim rodzinom pomóc?” - pyta retorycznie Michalak. Cały problem polega jednak na tym, że za pomoc społeczną odpowiedzialne są miejskie i gminne ośrodki pomocy społecznej, a za finansowanie domów dziecka i rodzin zastępczych odpowiadają powiatowe centra pomocy rodzinie. Oznacza to, że MOPS nie może skorzystać ze środków PCPR, by uchronić dziecko przed odebraniem biologicznym rodzicom. Efekt jest taki, że budżet państwa płaci nawet 3,5 tys. zł miesięcznie za umieszczenie dziecka w placówce opiekuńczej, zamiast wykorzystać te środki na pomoc rodzinie znajdującej się w trudnej sytuacji.

”Towarzystwo Przyjaciół Dzieci ma tzw. pedagogów rodzinnych i ich miesięczna praca kosztuje niewiele ponad tysiąc złotych” - mówi Wiesław Kołak, prezes TPD. ”Niestety wiele gmin nie jest zainteresowanych takim rozwiązaniem, mimo że utrzymanie dziecka w placówce opiekuńczej kosztuje co najmniej dwa razy tyle” - mówi z goryczą.Szansą na zmiany może być nowa ustawa o wspieraniu rodziny, która jeszcze w tym roku ma trafić do Sejmu. Znalazł się w niej zapis o powołaniu tzw. asystentów rodzinnych, którzy mieliby pomagać rodzinom w kryzysie.

Reklama