Rodzice małej Róży dopiero po jakimś czasie zorientowali się, co się stało w szpitalu. Na wypisie przeczytali, że Wioletcie Woźnej, oprócz cesarskiego cięcia zrobiono zabieg "ubezpłodnienia". Kobiecie przecięto jajowody.

"Dlaczego nam to zrobili? Czemu nic nie powiedzieli?" - zastanawia się na łamach "Gazety Wyborczej" Władysław Szwak, ojciec Róży i partner życiowy pani Wioletty. "My byśmy się na to nigdy nie zgodzili" - dodaje. "Macica była uszkodzona, przy następnym porodzie mogłaby pęknąć" - mówi Elżbieta Nosek. Z kolei ordynator oddziału, Barbara Kaczmarek twierdzi, że o sterylizacji powiadomiła panią Wiolettę tuż po zabiegu.

Reklama

W Polsce sterylizacja jest zabroniona. Wykonuje się ją tylko wtedy, gdy życie lub zdrowie pacjenta jest zagrożone. Jednak w tym przypadku tak nie było - zagrożenie zdrowia istniałoby tylko w przypadku kolejnej ciąży, a o tym, czy Wioletta Woźna takową planowała lekarze nie mogli wiedzieć. Rzecznik stołecznej Naczelnej Izby Lekarskiej, Tomasz Korosz przyznaje, że nawet na znacznie mniej poważny zabieg pacjent musi wyrazić zgodę. W tym przypadku nikt o zgodę nie pytał. "Naruszono godność tej kobiety. Decyzja o sterylizacji mogła mieć związek z jej statusem społecznym. To niedopuszczalne, ale powszechne. Ludzie, którzy mają władzę nad innymi, często podświadomie, uprzedzeni, dyskryminują innych" - twierdzi profesor Wiktor Osiatyński.

Mała Róża Szwak została odebrana rodzicom i przebywa w rodzinie zastępczej. Dziecko odebrano rodzicom po tym, jak kuratorka stwierdziła, że w mieszkaniu Szwaków panuje bałagan, rodzice są nieporadni, a matka najprawdopodobniej jest upośledzona. Przed sądem toczy się sprawa o odebranie praw rodzicielskich Wioletcie Woźnej i Władysławowi Szczakowi. Przeciwko odebraniu praw rodzicom jest rzecznik praw dziecka, miejscowy proboszcz, pomoc społeczna i 300 sąsiadów.

Reklama

Róża to czwarte dziecko Wioletty i Władysława. Wychowują już trójkę w wieku 7, 9 i 11 lat. Wszystkie dzieci dobrze się uczą i są zadbane.