Piort Farfał został p.o. prezesa TVP w połowie grudnia. I niemal od razu zapowiedział poważne cięcia. Od tego czasu zwolniono z telewizji 54 osób. Ale TVP nie zaoszczędzi na ich pensjach, bo w tym samym czasie kiedy te osoby straciły posady, Farfał zatrudnił 56 nowych pracowników.

Reklama

Na dodatek w wielu przypadkach wypłaca teraz podwójne pensje: osobom, które w okresie wypowiedzenia są zwolnione z obowiązku świadczenia pracy oraz tym nowo zatrudnionym. Dotyczy to np. dyrektorów 12 oddziałów regionalnych: dziesięciu jest na wypowiedzeniu, natomiast dwóch pozbawiono tylko funkcji. Wszystkim jednak trzeba płacić - tak samo jak zastępującym ich p.o. dyrektorom.

To nie koniec problemów. W najbliższym czasie TVP może się też spodziewać wydatków na procesy ze zwolnionymi. Niektórzy - np. dyrektor biura programowego Halina Bisztyga-Przebinda i rzeczniczka prasowa Aneta Wrona - straciły bowiem pracę w trybie dyscyplinarnym. Nieoficjalnie wiadomo jednak, że w obu przypadkach podstawy dyscyplinarek są bardzo kruche: dostarczenie zwolnienia lekarskiego do niewłaściwego sekretariatu i brak badań lekarskich w rezultacie mogą przynieść efekt w postaci przegranych przez TVP procesów.