Urząd Morski w Gdyni już dwa tygodnie temu rozkazał, by stojący w Gdańsku od czterech miesięcy holenderski statek Rotterdam odpłynął z polskiego portu. Urząd zrobił tak natychmiast po orzeczeniu inspektora Ochrony Środowiska. Okazało się, że Rotterdam, który przypłynął pod pretekstem przeprowadzenia remontu, ma w ładowniach wyjątkowo trefny towar. Jego wnętrze wypełnia 500 metrów sześciennych toksycznych azbestowych odpadów!

Odpłynąć nie chce, tylko tkwi dalej w porcie i czeka na odpowiedź ministra Gospodarki Wodnej. Do niego armator statku złożył odwołanie. Nie wystarcza mu opinia inspektora.

Na razie minister zwleka z odpowiedzią, ale to nie znaczy, że statek może stać nadal w gdańskim porcie. Samo odwołanie nie wystarczy! Komandor Grzegorz Goryński z morskiego odziału straży granicznej zapowiada, że jeśli statek po północy nadal będzie beztrosko stał w porcie, to wyciągnie konsekwencje z łamania polskiego prawa!



Reklama