Kiedyś był wysportowanym nastolatkiem. Dziś 17-letni Darek potrafi tylko poruszyć oczami, mięśniami twarzy i głową. W takim stanie jest od pięciu lat. W 2001 roku bolało go gardło. Lekarka z osiedlowej przychodni przepisała bactrim forte, stosowany na choroby nerek i dróg oddechowych. Kilka dni później chłopak dostał wysokiej gorączki. Stracił cały naskórek. Zadławił się wydzieliną z oskrzeli. Nastąpiło niedotlenienie mózgu i chłopak zapadł w śpiączkę.

Reklama

Wśród chorób - skutków ubocznych stosowania bactrimu producent w ulotce wymienił zespół Lyella, czyli toksyczną nekrolizę naskórka. Na to właśnie zapadł Darek. Czy ostrzeżenie producenta wystarczy? Wynajęty przez rodziców chłopaka adwokat twierdzi, że nie. "Producent czerpie korzyści ze sprzedaży leku, a więc odpowiada na zasadzie ryzyka, niezależnie od winy" - tłumaczy prawnik.

Rodzice Darka są zrozpaczeni. Brakuje im pieniędzy na leczenie syna. NFZ za rehabilitację nie zapłaci, a producent bactrimu - firma Roche - wypłaciła Urbańskim 16 tys. zł i więcej nie zamierza.