Jego beznadziejny żart kompletnie nie wypalił. Dziewczyna nie wymigała się od klasówki - bo uczniowie później odrabiali zarwane lekcje. A 17-letni żartowniś zapłaci słono za swoją głupotę i policyjną akcję. Może też trafić na dwa lata za kratki.

To i tak wydaje się mało za bałagan i przerażenie, jaki wywołał w szkole. Po alarmie bombowym w gimnazjum, ewakuowano ok. 600 uczniów i prawie 100 osób personelu. A policyjni pirotechnicy przez trzy godziny pszeczesywali całą szkołę w poszukiwaniu bomby. Nie znaleźli nic. Ale za to wzięli się ostro do poszukiwania żartownisia.

Reklama

Tego samego dnia odkryli właściciela telefonu, z którego dzwoniono do dyrektora gimnazjum z pogróżkami. Okazało się, że ten pożyczył telefon lekkomyślnemu koledze, który kombinował jak uwolnić swoją sympatię od sprawdzianu.