Pomimo paskudnej i nieprzyjaznej pogody udało się im założyć obóz III. Dokonały tego Trójmiejskie Wilki - Robert Szymczak oraz Przemek Łoziński na 6700 m n.p.m.

"Za pomocą czekana, niczym kilofem w węgiel, wyrąbaliśmy przez trzy godziny na wysokości 6700 metrów półkę na przyniesiony namiot. Wiatr nie polubił żółtego namiotu, o swojej antypatii nie pozwolił zapomnieć przez całą noc" - opowiada w e-mailu Robert. Rano obudziła ich wilgoć na twarzy i półcentymetrowy szron na śpiworach.

Reklama

Następnego dnia zeszli do bazy. Potem cała nasza ekipa himalaistów ruszyła na górę. Niestety, wiatr oraz odmrażający policzki i ręce mróz znów wywiały ich z powrotem do bazy. Nawet Artura Hajzera i Krzyśka Wielickiego, którzy mieli zakładać obóz IV.

A że było to piąte wyjście na górę (w sumie miało być ich sześć), nasza ekipa po raz kolejny musi się zastanowić, czy iść dalej. My mamy nadzieję, że jednak się nie poddadzą.