"<Dże-dżów>? <Rze-rzów>? Jak to się pisze?! Może pani przeliterować?" – prosi z nutą przerażenia w głosie Liz Liliany, rzeczniczka lotniska Keneddy’ego w Nowym Jorku, kiedy pytamy ją, czy pracownicy portu już ćwiczą zapowiadanie lotów z Rzeszowa. "Litery r i z oznaczają <ż>? To śmieszne. A <u> pisze się jak <o>, tylko z kreską? Bardzo trudne. Nie wiem, czy nauczymy się to dobrze wymawiać" – martwi się Liz.

Amerykanie muszą zdążyć do 3 czerwca, bo właśnie na ten dzień planowany jest pierwszy lot. 250 pasażerów do Nowego Jorku zabierze Boeing 737. Rzeszowianie triumfują. Radości nie kryje Ewa Draus, wojewoda podkarpacki: "To dla nas ogromna szansa!" – cieszy się. Do tej pory z Jasionki startowały jedynie samoloty do Warszawy i Londynu. Wiesław Mardosz, dyrektor lotniska, przyznaje, że Rzeszowem już interesują się kolejni przewoźnicy. W najbliższych tygodniach zostaną uruchomione loty do Dublina. W planach są rejsy do Paryża, Rzymu i Madrytu. I władze lotniska, i samorządowcy liczą również na połączenie ze Lwowem. Do 2008 roku ma tam powstać nowy terminal, o Jasionkę już walczą firmy zajmujące się obsługą pasażerów. Szykuje się też wielka wojna o pasażerów, bo Rzeszów mierzy wysoko: chce zabrać część klienteli krakowskim Balicom, zamierza walczyć o Słowaków i Ukraińców i pasażerów z Lubelszczyzny. "U nas nigdy nie ma mgły, droga jest lepsza niż do Krakowa, mamy drugi co do długości pas startowy w kraju, możemy świadczyć usługi cargo" – wylicza jednym tchem atuty portu jego dyrektor Wiesław Mardosz.

Badanie rynku pokazało, że chętnych na loty za ocean na Podkarpacku nie zabraknie. "Tu każdy ma jakąś rodzinę albo znajomych w Ameryce" – potwierdza Mardosz. Wielu rzeszowian lata do USA co najmniej raz w roku. Tak jak Jacek Czapka, grafik z podrzeszowskich Ropczyc. "Tylko w zeszłym roku byłem w Ameryce cztery razy" – mówi. "Mam tam bliskich, ale załatwiam też sprawy biznesowe. Teraz latam z Warszawy, a to za każdym razem oznacza stratę co najmniej sześciu godzin" - mówi.

Loty transatlantyckie to nie tylko nobilitacja dla portu, ale i dla całego regionu. Ewa Draus nie kryje: "To przełom. Pokonaliśmy barierę, która do tej pory była nie do przejścia. Przestaniemy być zapomnianym województwem na peryferiach" – mówi.

Zdaniem Draus uruchomienie lotów do Ameryki zmienia wszystko. "Z miejsca ruszą wszystkie inwestycje, przy lotnisku mają przecinać się drogi A4 i S19, w jego okolicach powstaje już park technologiczny, rozbudowujemy bazę cargo" – wylicza. "A poza tym już zastanawiamy się, jak promować nasz region w USA. To przecież raj dla turystów. Mamy nie tylko dziewicze, unikalne przyrodniczo tereny, ale też perełki dziedzictwa kulturowego, chociażby drewniane cerkwie".







Reklama