p

Krzysztof Iszkowski

K.A. Appiah i dylematy multikulturalizmu

Nazywany "postmodernistycznym Sokratesem" Kwame Anthony Appiah to w ostatnich latach jeden z ulubionych filozofów Ameryki i jeden z niewielu współczesnych myślicieli, którzy potrafią bronić zdrowego rozsądku w starciu z logicznie spójnymi, lecz mającymi niebezpieczne praktyczne implikacje teoriami końca historii, zderzenia cywilizacji czy nowej społecznej rewolucji. Przyczyn popularności Appiaha można rzecz jasna złośliwie dopatrywać się w idealnym wręcz dopasowaniu jego osobowości i poglądów do gustów liberalnej, politycznie poprawnej amerykańskiej inteligencji - łączy on maniery brytyjskiego arystokraty z ciemnym kolorem skóry, głośno wyrażane przywiązanie do afrykańskich tradycji z krytyką rygorystycznej wielokulturowości, akademicką solidność z dyskretnym homoseksualizmem, programowy antyradykalizm z czytelnymi wskazówkami działania. Jednak zaszufladkowanie go jako propagatora miłych banałów byłoby ze wszech miar niesprawiedliwe.

Reklama

Appiah, urodzony w Londynie w 1954 roku, dzieciństwo spędził w Ghanie, gdzie jego ojciec był najpierw bliskim współpracownikiem, a potem jednym z głównych adwersarzy prezydenta Nkrumaha. Wobec niepewnej sytuacji politycznej w latach 60. młody Kwame został wysłany z powrotem do Wielkiej Brytanii, gdzie skończył szkołę średnią i studia, a w roku 1982 uzyskał doktorat na Uniwersytecie Cambridge. Swoje dwie pierwsze książki - "Assertion and Conditionals" (1985) oraz "For Truth in Semantics" (1986) - poświęcił problemom znaczenia i języka. Wychodząc z założenia, że dowolne twierdzenie jest wyrazem indywidualnego przekonania, dowodził, że ludzie nawet w teorii nie mogą być doskonale racjonalni. Teza ta wpisała się w kluczowy dla brytyjskiej filozofii analitycznej nurt antyrealizmu, ale równocześnie niosła bardziej ogólne kulturowe przesłanie. Warunkiem przeprowadzenia racjonalnego dowodu, zauważa Appiah, jest systematyczność możliwa jedynie w kulturze opartej na piśmie. Tymczasem w Afryce dominował przekaz ustny utrudniający wykrycie sprzeczności. W konsekwencji, podczas gdy Europa pogrążała się w sporach o pryncypia, wyciągając z nich właściwe wnioski, Afryka przyjęła jako zasadę pragmatyczny synkretyzm. "Wiara w wielość niewidzialnych sił duchowych - pisze Appiah - czyni możliwym niecodzienne dla zachodnich oczu widowisko, w którym katolicki biskup modli się na metodystycznym weselu, gdzie odbywają się również tradycyjne królewskie obrzędy mające zapewnić przychylność przodków. Według większości weselników do Boga można zwracać się na wiele sposobów. (...) Szczegóły dotyczące rzeczywistej natury Eucharystii, jakichkolwiek zagadnień teologicznych, są nieistotne: to kwestie teoretyczne, a teoria nie ma znaczenia, kiedy praktycznym celem jest sprawienie, by Bóg był po naszej stronie". Esej, z którego pochodzi powyższy cytat ("Old Gods, New Gods"), kończy się zaskakującą pochwałą podwójnych standardów moralnych, które w afrykańskich warunkach bywają rozsądną alternatywą dla bezlitosnej logiki.

W latach 90. Appiah zajął się afrykanistyką i socjologią problemów rasowych. W roku 1996 wydał wraz Amy Gutmann książkę "Color Conscious", w której - powołując się na szereg badań naukowych - przekonywał, że rasa nie jest kategorią biologiczną, lecz społeczną. Fakt, że mimo trzech dziesięcioleci prowadzenia akcji afirmatywnej między białymi a czarnymi Amerykanami ciągle występują zauważalne różnice statusu, dowodzi według Appiaha i Gutmann, potrzeby utrzymania preferencyjnego traktowania tych ostatnich. W tej samej książce Appiah poddaje krytyce podejmowane przez niektórych aktywistów - z użyciem najbardziej absurdalnych metod XIX-wiecznego europejskiego nacjonalizmu - próby stworzenia autonomicznej afroamerykańskiej kultury.

Pragmatyczne połączenie pochwały różnorodności z krytyką multikulturalizmu stało się głównym motywem dwóch najnowszych książek Appiaha: "Ethics of Identity" oraz "Cosmopolitanism. Ethics in a World of Strangers". Pierwsza z nich poświęcona jest zakresowi optymalnej dla liberalnej demokracji różnorodności społeczeństwa, druga (której fragment pod tytułem "Pochwała kosmopolityzmu" zamieściliśmy w "Europie" nr 123 z 9 sierpnia ub.r.) - relacjom między ludźmi różnych kultur w zglobalizowanym świecie.

Reklama

"Ethics of Identity" czytać można jako obronę tradycyjnego liberalizmu, który przez parę ostatnich dekad był atakowany za obojętność wobec rosnącej różnorodności współczesnych społeczeństw. Appiah przypomina, że korzenie liberalizmu tkwią w odrzuceniu identyfikacji grupowych, które towarzyszyły europejskim wojnom religijnym. Bezkrytyczna afirmacja różnorodności może szkodzić zarówno społeczeństwom, jak i jednostkom żyjącym w mniejszościowych grupach. Appiah pisze w tym kontekście o "syndromie Meduzy" - dostrzegając tradycyjną kulturę i podejmując próbę jej ochrony państwo sprawia, że kultura ta przestaje się rozwijać, zamiera i wysycha, stając się sztucznym folklorem. Rygorystyczny multikulturalizm jest podejściem mało rozsądnym również dlatego, że nie wszystkie grupy zasługują na szacunek i ochronę - zniknięcie tożsamości nazistów czy ruchu fundamentalistycznych chrześcijan, z którego wyrósł

Ku-Klux-Klan, byłoby korzyścią, a nie szkodą dla demokratycznej wspólnoty. "Ethics of Identity" jest pochwałą indywidualnej wolności w podejmowaniu ważnych decyzji życiowych, zarówno tych, które pomagają podtrzymać kulturową różnorodność, jak i tych, które wyzwalają jednostkę z ograniczeń tradycji. Wyborem preferowanym przez samego Appiaha jest "zakorzeniony kosmopolityzm", czyli połączenie świadomości własnego dziedzictwa z otwarciem na "innych" - ich kultury, doświadczenia i wartości.

Podobne przesłanie zawarte jest w "Cosmopolitanism" Appiah broni podejścia kosmopolitycznego zakładającego równowagę między przywiązaniem do uniwersalnych wartości a poszanowaniem partykularyzmów. Praktycznym wyrazem takiej postawy wobec świata jest jego zdaniem udział w rozmowie - wymianie odczuć i poglądów, która nie musi prowadzić do osiągnięcia konsensusu ani podjęcia decyzji w jakiejkolwiek sprawie. Appiah nawiązuje tym samym do wielkiego oświeceniowego ideału cywilizowanej "konwersacji ludzkości", którego przypomnienie dziś, w epoce znudzenia liberalnym konsensusem i narastających radykalizmów (zarówno na prawicy, jak i na lewicy), może podziałać otrzeźwiająco. Przekonuje nas on bowiem, że jeśli chcemy choćby spróbować rozwiązać jakiś problem bądź konflikt, musimy przede wszystkim umieć ze sobą rozmawiać - w przeciwnym razie pozostanie nam już tylko czysta siła.

Problem w tym oczywiście, na ile skuteczne mogą być formułowane przez Appiaha zalecenia. Twierdzi on, że skłonność do kosmopolitycznych zachowań jest kwestią indywidualnego temperamentu, a nie wykształcenia czy narodowości. Przykłady takich zachowań czerpie jednak głównie z własnego doświadczenia, przechodząc do porządku dziennego nad swoim dość szczególnym pochodzeniem rodzinnym i rzadko osiągalnym poziomem wykształcenia. Swobodnie cytuje starożytnych filozofów i niemieckich intelektualistów z XVIII wieku, prostym kosmopolitom ze swojej rodzinnej Ghany pozostawiając oglądanie meksykańskich telenowel. Czy jednak wystarczą im one, by uczestniczyć w "konwersacji ludzkości"?

Krzysztof Iszkowski