Uszczelniliśmy wschodnią granicę tak, że ruch na niektórych przejściach zmalał o 60 – 70 proc. od czasu wejścia Polski do strefy Schengen – wynika z najnowszego raportu NIK, do którego dotarł „DGP”.

Reklama

– Czujemy na plecach oddech kilkuset milionów obywateli Unii Europejskiej, w imieniu których tej granicy pilnujemy – mówi zastępca komendanta głównego Straży Granicznej ppłk Tomasz Pest i dodaje, że kraje starej Unii przyznają, że nie sprawdziły się ich obawy w związku z rozszerzeniem strefy Schengen. Niemcy martwili się, że kiedy otworzą swoje granice dla Polski, zaleją ich nielegalni imigranci, wzrośnie przestępczość, bo nie będziemy umieli upilnować wschodniej granicy. – Teraz mówią: nie mieliśmy racji – twierdzi ppłk Pest.

Pisz pan na Berdyczów

Nasza wschodnia granica jest szczelniejsza nawet bardziej, niż przewiduje prawo. W ciągu pierwszych dwóch lat obecności Polski w strefie Schengen odmówiono wjazdu do naszego kraju ponad 36,5 tys. osób, głównie z powodu braku wizy lub nieuzasadnienia celu pobytu w strefie. Podróżni mogli w tej sytuacji odwoływać się od takiej decyzji, ale w dużym stopniu tylko teoretycznie.

Reklama

Okazuje się bowiem, że w niemal 90 proc. skontrolowanych przez NIK przejść granicznych na wschodzie naszego kraju wręczano podróżnym ulotki z nierzetelną informacją i ze złymi adresami instytucji, które mogą udzielić im pomocy. Na przykład podawano nieaktualne od 6 lat adresy i numery telefonów Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka w Warszawie. Kierowano też pod nieaktualny od pięciu lat numer telefonu do sekcji praw człowieka Poradni Prawnej Uniwersytetu Jagiellońskiego czy też numer do Fundacji A-Venir w Lublinie, która w dodatku od ponad roku nie prowadziła już działalności pod wskazanym przez Straż Graniczną adresem. Informacje o możliwości uzyskania pomocy prawnej nie były też dostępne w językach Unii Europejskiej – wytknęła Najwyższa Izba Kontroli.



Reklama

Zastępca komendanta głównego Straży Granicznej nie kryje zdziwienia z tego powodu. – Informacje takie uzupełnialiśmy na bieżąco i sam jestem ciekaw, gdzie to utknęło – mówi „DGP” ppłk Tomasz Pest. I zapewnia, że Straż Graniczna wydała ogromne pieniądze na tłumaczenia ulotek na języki obce. – Podróżni mają prawo do takiej informacji nie tylko na przejściach granicznych, ale też na przykład w ośrodkach dla uchodźców – przyznaje komendant Straży Granicznej.

Wizy za drogie dla Białorusinów

Stosunkowo najmniej problemów na polskiej granicy mają Ukraińcy, bo odkąd weszliśmy do strefy Schengen, przyjeżdża ich tylko o 16 proc mniej. Najbardziej ograniczenia odczuli Białorusini. Przyjeżdża ich do Polski o 45 proc. mniej niż przedtem. Na przejściu w Bobrownikach ruch zmniejszył się o prawie 60 proc, a w Białowieży o ponad 70 proc. Inna sprawa, że Białorusinów często nie stać na wydanie 60 euro na wizę Schengen.

Poseł PO Robert Tyszkiewicz, wiceprzewodniczący komisji spraw zagranicznych polskiego Sejmu i jednocześnie szef parlamentarnego zespołu ds. Białorusi, uważa, że to wynik niepodpisania przez Białoruś umowy wizowej z UE. – Rosja i Ukraina mają takie umowy, stąd wizy Schengen kosztują ich znacznie mniej – komentuje Tyszkiewicz. Białorusini płacą za zaniedbania swojego premiera.