W opublikowanym wczoraj w Berlinie zestawieniu za rok 2010 wskaźnik percepcji korupcji (CPI) w przypadku Polski wyniósł 5,3. To oznacza, że po raz pierwszy od 13 lat nie jesteśmy postrzegani jako państwo bardzo skorumpowane – za takie uznawane są wszystkie, w których CPI nie przekracza 5,0 – i to nasz najlepszy wynik od 1996 r., choć wówczas ranking obejmował znacznie mniej państw niż obecnie. CPI w Polsce, po tym jak w ostatnim roku rządów SLD osiągnął historyczne dno, poprawia się, do czego przyczyniło się m.in. powołanie w 2006 r. Centralnego Biura Antykorupcyjnego.
Globalnie jednak tegoroczne zestawienie TI nie nastraja optymistycznie. Tylko pięć państw ma notę powyżej 9,0, a aż 133 kraje spośród 178 objętych badaniem są postrzegane jako bardzo skorumpowane. W tej grupie jest aż dziewięć państw Unii Europejskiej: Grecja, Bułgaria, Rumunia, Włochy, Słowacja, Łotwa, Czechy, Węgry oraz znajdująca się na granicy tego niechlubnego miana Litwa. Nawet liderzy rankingu – na pierwszym miejscu od początku jego istnienia zmienia się ta sama grupa sześciu państw – zanotowali w tym roku gorszy wynik. O ile dekadę temu najlepsi mieli idealną ocenę 10,0, dziś jest to tylko 9,3. Coraz dalej ideału są też Amerykanie – po raz pierwszy w historii Stany Zjednoczone wypadły z czołowej dwudziestki najmniej skorumpowanych państw. Ich CPI spadło z 7,5 do 7,1.