Gazeta powołuje się na katastrofę, jaka wydarzyła się dziesięć lat temu przy próbie podejścia do lądowania na lotnisku pod Smoleńskiem. Wówczas rosyjski Ił-76 rozbił się. Warunki atmosferyczne były podobne do tych z 10 kwietnia 2010 roku - była gęsta mgła, zwłaszcza w dolinie położonej w obszarze podejścia.

Reklama

Dochodzenie wykazało wtedy, że gdy w wąwozie tworzy się gęsta mgła, w tym miejscu powstaje "swoista dziura powietrzna - podaje "Nasz Dziennik". "Dziób ostro przechyla się w dół i ciąg silników nie wystarcza, żeby nabrać wysokości. Maszyna nie ma szans na odejście" - czytamy. W związku z tym wydano zalecenie, by we mgle nie sprowadzać samolotów po feralnym kursie 259, tylko z kursu przeciwnego, czyli 79 stopni.

Jak podaje "Nasz Dziennik", wiedzieć o tym zarządzeniu musiał obecny 10 kwietnia na wieży płk Nikołaj Krasnokutski, były dowódca pułku gwardyjskiego w Twerze. Z tej właśnie jednostki pochodził Ił, który rozbił się pod Smoleńskiem dziesięć lat temu. "Powinien pamiętać tamten tragiczny wypadek i zalecenie korekty kursu" - mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Siergiej Wieriewkin, były zastępca naczelnika portu lotniczego Moskwa Wnukowo.