To kolejny etap śledztwa prowadzonego w wydziale przestępczości zorganizowanej i korupcyjnej warszawskiej prokuratury apelacyjnej, o którym jako pierwsi poinformowaliśmy w ubiegłym roku.
Teraz dwaj szefowie najtajniejszej policyjnej komórki – wydziału techniki operacyjnej – opuścili mury aresztu. – Stało się to na początku kwietnia, zaraz po tym jak obaj policjanci przyznali się do winy – potwierdza prowadzący śledztwo prokurator Robert Majewski.
Prokuratura ustaliła, że policjanci korzystali finansowo na współpracy z dwiema firmami dostarczającymi policji sprzęt specjalny. – Może chodzić o minikamery, urządzenia do zdalnego śledzenia aut. To bardzo kosztowne zabawki i niezbędne w tym wydziale – mówi nam jedna ze znających sprawę osób.
Mechanizm korupcyjny był możliwy dlatego, że wydziały techniki operacyjnej cieszą się wyjątkowymi przywilejami. Samo ich istnienie jest utajnione, podobnie jak metody pracy i sprzęt, którego używają. Dzięki temu nie muszą organizować przetargów. Większość zakupów dokonują z wolnej ręki, wcześniej jedynie sprawdzając telefonicznie ceny u konkurencji.
Reklama
– To powoduje, że łatwo porozumieć się z konkretnym handlarzem i np. płacić zawyżone ceny, a później dzielić się zyskiem – wyjaśnia nasz rozmówca.
Reklama
Przyznanie się do winy policjantów nie kończy jednak całego śledztwa. Prokuratorzy nadal we współpracy z policyjnym biurem spraw wewnętrznych analizują inne wątki dotyczące funkcjonowania przez ostatnie lata stołecznego WTO. W kolejnym wątku badane jest tło znajomości ważnych policjantów z aferzystą finansowym Arturem E. Pomimo kilku poważnych śledztw dotyczących jego interesów stale spotykał się oraz imprezował z oficerami policji i służb specjalnych.
– Jeden z pułkowników chciał kupić od niego samochód. Przekazał solidną zaliczkę na dobre, terenowe auto. Wykluczyliśmy, aby miało to przestępcze tło, ma status poszkodowanego w śledztwie – tłumaczy jeden z naszych rozmówców znający przebieg śledztwa.