W piątek Sąd Okręgowy w Warszawie kontynuował trwający od września 2008 r. proces 87-letniego Jaruzelskiego, b. szefa Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego oraz trojga innych oskarżonych. W sądzie stawili się tylko Jaruzelski i b. szef PZPR 84-letni Stanisław Kania. Nie przyszli b. szef MSW 85-letni Czesław Kiszczak i b. członkini Rady Państwa 81-letnia Eugenia Kempara.

Reklama

Według świadka, emerytowanego generała Jerzego Z. (w 1981 r. wiceszefa sztabu wojsk lotniczych) jesienią 1981 r. przedstawiciel Układu Warszawskiego w wojskach lotniczych, radziecki generał o nazwisku Odincow, wywierał wpływ w celu niewykonywania rozkazów gen. Jaruzelskiego. Dodał, że "zaproponował odstąpienie od wykonywania rozkazów gen. Jaruzelskiego; pytał czy wykonywalibyśmy rozkazy z innego źródła". "Mamy swojego dowódcę" - odpowiedzieli polscy wojskowi. Zdaniem świadka Odincow "został źle przyjęty w sztabie; nie daliśmy mu dostępu do szyfrowanej łączności, choć tego chciał; musiał sam płacić za hotel". O wszystkim powiadomiono MON.

Kania oświadczył wtedy sądowi, że ówczesne władze rozmawiały z dygnitarzami ZSRR o takich incydentach, zwracając im uwagę, że to próba podważania zwierzchności w wojsku. "Minister spraw zagranicznych Andriej Gromyko odpowiedział, że 'radzieccy dyplomaci na pewno się tak nie zachowują'" - dodał b. I sekretarz KC PZPR. "Odpowiedzieliśmy, że nie chodziło o dyplomatów, wtedy zapadło milczenie" - powiedział Kania. Podkreślił, że dowódca wojsk Układu Warszawskiego marszałek Wiktor Kulikow w latach 90. przyznał, że za takie zachowania z Polski odwołano jednego z generałów.

"Ciągle była naruszana polska przestrzeń powietrzna; samoloty radzieckie latały bez zezwoleń, przewożąc zaopatrzenie dla wojsk radzieckich w Polsce" - mówił świadek Jerzy Z. o atmosferze z 1981 r. Dodał, że doprowadziło to np. do zderzenia radzieckiego helikoptera (z winy jego pilota, czego początkowo Rosjanie nie chcieli przyznać) z polskim samolotem - było kilkanaście ofiar śmiertelnych. Dochodziły meldunki o zagrożeniu interwencją wojsk Układu Warszawskiego, np. o kopaniu okopów na poligonach przez żołnierzy radzieckich stacjonujących w Polsce. "Według mnie inwazja była pewna" - oświadczył świadek.

Reklama

Według niego w wojskach lotniczych nawet oficerowie wstępowali w latach 1980-1981 do Solidarności i nie ponosili z tego powodu żadnych konsekwencji. "Morale w wojskach lotniczych było wtedy lepsze niż w innych formacjach" - dodał Z.

Inny świadek Aleksander K., b. urzędnik PRL, zeznał, że w maju 1981 r. prowadzono rozmowy w sprawie ograniczenia przez ZSRR dostaw komponentów do produkcji sprzętu wojskowego w Polsce. Polscy urzędnicy pytali wtedy przedstawicieli ZSRR czy "chcą powiększyć grono strajkujących?" - dodał świadek. Według niego decyzja o wprowadzeniu stanu wojennego była "zbawcza dla kraju", bo sytuacja była wtedy dramatyczna.



Reklama

Trzecim świadkiem był b. wiceminister sprawiedliwości Tadeusz S. Był on jednym z oskarżonych w tym procesie, ale jego sprawę sąd umorzył, bo IPN nie wystąpił o uchylenie temu sędziemu w stanie spoczynku immunitetu sędziowskiego. Według S. skoro Sejm w 1982 r. zatwierdził dekrety o stanie wojennym, nie można mówić o odpowiedzialności za ich wydanie podczas sesji Sejmu.

Proces odroczono do 1 sierpnia. Sąd podał, że zakład medycyny sądowej wyznaczył na 29 czerwca zarządzone ostatnio przez sąd kompleksowe badania Jaruzelskiego (jest po zabiegu onkologicznym). B. szef MON 86-letni gen. Florian Siwicki i b. członek Rady Państwa 94-letni Emil Kołodziej - z powodu ich złego zdrowia - mają być przesłuchani w lipcu przez sędziego w swych domach.

Proces wrócił na wokandę w marcu br., po ponad półrocznej przerwie spowodowanej chorobą sędziego. Być może sprawa zakończy się przed 30. rocznicą 13 grudnia 1981 r. Niedawno sąd zobowiązał strony, by oświadczyły, czy będą wnosić o odczytywanie akt sprawy na koniec procesu. Jeden z obrońców powiedział PAP, że o to wniesie, co może spowolnić proces.

W kwietniu 2007 r. pion śledczy IPN z Katowic oskarżył dziewięć osób - członków rządu i Rady Państwa PRL, która formalnie w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. wprowadziła stan wojenny i wydała odpowiednie dekrety. Po wyłączeniu przez sąd spraw trzech oskarżonych do oddzielnych postępowań oraz śmierci dwojga innych, w procesie zostało czworo podsądnych.

B. I sekretarz PZPR, b. premier, b. szef MON i b. szef WRON gen. Jaruzelski jest oskarżony o kierowanie "związkiem przestępczym o charakterze zbrojnym", który na najwyższych szczeblach władzy PRL przygotowywał stan wojenny (za kierowanie takim związkiem grozi do 10 lat więzienia). Drugi zarzut wobec Jaruzelskiego to podżeganie członków Rady Państwa do przekroczenia ich uprawnień przez głosowanie za dekretami o stanie wojennym wbrew konstytucji PRL, bo podczas sesji Sejmu. Kania i Kiszczak odpowiadają za udział w "związku przestępczym" - za co grozi do 8 lat więzienia. Kempara ma zarzut przekroczenia uprawnień, za co grozi do 3 lat więzienia.

W marcu br. Trybunał Konstytucyjny orzekł, że dekrety o stanie wojennym były niekonstytucyjne. Według prezesa TK Andrzeja Rzeplińskiego, orzeczenie TK nie ma bezpośredniego wpływu na proces.



Oskarżeni odpierają zarzuty, które przedawnią się w 2020 r. Jaruzelski ironizował, że oznaczają one, iż można być "i legalną władzą, i nielegalną organizacją". Podsądni twierdzą, że działali w stanie "wyższej konieczności" wobec groźby sowieckiej interwencji. W grudniu 1981 r. nie było takiej groźby, a państwa Układu Warszawskiego uznały, że sprawa leży w gestii władz PRL - replikuje IPN.

W tym samym sądzie w maju zapadła decyzja o rozpoczęciu od nowa trwającego od 10 lat procesu Jaruzelskiego i innych oskarżonych o "sprawstwo kierownicze" zabójstwa robotników Wybrzeża w grudniu 1970 r. (za co grozi nawet dożywocie). Powodem była śmierć ławnika.