Prezydent Bronisław Komorowski powiedział w wywiadzie dla Polsat News, że jego zdaniem najlepszym sposobem na upamiętnienie ofiar katastrofy smoleńskiej byłby "żywy pomnik". Szef państwa podkreślił, że w katastrofie zginęli ludzie o bardzo różnych poglądach i dlatego pomnik powinien "służyć pomocą innym ludziom". - Przekażę na ten cel budynek - zapowiedział Komorowski i dodał, że już proponował rodzinom ofiar taki sposób upamiętnienia katastrofy.

"Jest cały szereg pomników, tablic, sarkofag na Wawelu. Wydaje mi się, że najlepszym sposobem upamiętnienia wszystkich ofiar o bardzo różnych poglądach, jest jakiś żywy pomnik, służący pomocą innym ludziom - mówił Komorowski. Dodał również, że w Smoleńsku, w miejscu katastrofy, będzie miało miejsce "wspólne upamiętnienie ofiar katastrofy", pomnikiem, na który zostanie ogłoszony międzynarodowy konkurs.

Reklama

Prezydent w rozmowie w Polsat News mówił też o Nangar Khel i ocenił, że błędy na wojnie się zdarzają, ale nie można dopuścić, aby były wynikiem "zacietrzewienia bojowego". Według niego Ministerstwo Obrony Narodowej powinno wyciągnąć ze sprawy Nangar Khel wnioski kadrowe, a także związane z rekrutacją i szkoleniami żołnierzy oraz sposobem organizowania tego rodzaju misji.

Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie uniewinnił w środę wszystkich siedmiu oskarżonych o zbrodnię wojenną w Nangar Khel.

"Jeżeli ktoś jest uniewinniany, generalnie się z tego na ogół cieszę. Bo uważam, że zawsze wszystkie okoliczności, ale i dowody, brak dowodów (...) - zgodnie ze starą rzymską zasadą - należy tłumaczyć na korzyść oskarżonych. Natomiast poczekajmy, jaki będzie ostateczny werdykt w tej sprawie" - powiedział prezydent, pytany w Polsat News o komentarz do wyroku.

Reklama
Reklama

"Dzisiaj wiemy jedno, że uniewinnienie nastąpiło w wyniku braku dowodów. Natomiast wszyscy wiemy, że zginęli Afgańczycy, cywile, kobiety, dzieci i tego nikt już nie zmieni. To jest dramat nie tylko Afgańczyków, to jest w jakiejś mierze dramat misji NATO-wskiej w Afganistanie, to jest dramat także polskiego żołnierza" - podkreślił Komorowski.

Zaznaczył też, że za żołnierza polskiego - wysyłając go na misję bojową - odpowiedzialność bierze państwo polskie.

Jak dodał, żołnierz musi być zdolny do "skutecznej akcji, w której ludzie giną", ale powinien też działać w takim systemie, w którym zminimalizowane zostało ryzyko nieszczęśliwych błędów.



"To, co jest błędem, jest błędem i to się zdarza na wojnie, natomiast trzeba bardzo pilnować żołnierzy, aby te błędy nie były wynikiem jakiegoś zacietrzewienia bojowego" - podkreślił prezydent.

"Temu - jak dodał - służy także i wymiar prawa". W opinii Komorowskiego, kwestia ta jest także istotna z punktu widzenia opinii "o Polsce i o polskiej armii na przyszłość".

"Jestem przekonany, że nie tylko w wymiarze indywidualnym wyciąga się wnioski z tego nieszczęścia, które się zdarzyło. Mam nadzieję, że MON wyciąga wnioski także natury kadrowej, co do sposobu rekrutacji żołnierzy, ale również co do sposobu ich szkolenia i organizowania tego rodzaju misji" - mówił Komorowski.

"Bo błędy na wojnie się zdarzają, natomiast nieszczęście jest wtedy, jeżeli błąd polega na nieumiejętnościach, na słabościach dowodzenia, braku odpowiedzialności albo właśnie (jest) wynikiem jakiegoś zacietrzewienia" - podkreślił prezydent.