We wtorek TK uznał, że przepis, który przewidywał kary za przygotowanie do rozpowszechniania - np. produkcję czy przechowywanie - symboli komunistycznych tak samo jak faszystowskich i innych totalitarnych, jest niezgodny z ustawą zasadniczą. Według Trybunału przepis Kodeksu karnego, który przewidywał takie kary, był niejasno sformułowany. Wniosek do TK w tej sprawie złożyli posłowie lewicy.

Reklama

"To było po prostu absurdalne prawo, bubel prawny, który powinien był zostać obalony" - powiedział w środę na konferencji prasowej w Sejmie rzecznik SLD Tomasz Kalita. Jak dodał, lewica bała się, że organy państwa mogły nadgorliwie interpretować uchylone przez TK przepisy, co jego zdaniem mogło dotknąć np. osoby noszące koszulki z wizerunkiem Ernesto "Che" Guevary.

Z kolei poseł Tadeusz Iwiński, który we wtorek reprezentował wnioskodawców przed TK, podkreślał, że problemem w uchylonych przepisach był brak określenia, co to jest symbolika komunistyczna. Funkcjonowanie przepisów dot. symboliki komunistycznej mogło zdaniem Iwińskiego doprowadzić do rozbiórki Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie (do czego - jak mówił Iwiński - swego czasu nawoływali b. poseł Czesław Bielecki oraz szef MSZ Radosław Sikorski) albo socrealistycznej zabudowy stołecznego pl. Konstytucji. Zdaniem Iwińskiego wtorkowe orzeczenie TK jest ważne także dlatego, że pokazuje, iż należy dbać o jasność przepisów.

TK badał we wtorek uchwaloną w 2009 r. nowelizację Kk. Przed tą zmianą kodeks przewidywał karanie jedynie za publiczne propagowanie "faszyzmu lub innego ustroju totalitarnego" albo nawoływanie do nienawiści, np. na tle różnic narodowościowych. Kodeks nie wymieniał natomiast komunizmu.

Reklama

Trybunał uznał za niezgodny z konstytucją fragment jednego z kwestionowanych przez SLD przepisów. Składa się on z dwóch części. Pierwsza przewiduje karanie za - jak to we wtorek określił przedstawiciel Prokuratora Generalnego - samo przygotowanie do propagowania totalitaryzmu lub nawoływania do nienawiści. Druga część tego samego przepisu mówi, że karze podlega też ten, kto przygotowuje do rozpowszechniania - np. przez produkcję lub przechowywanie - druk, nagranie lub inny przedmiot będący "nośnikiem symboliki faszystowskiej, komunistycznej lub innej totalitarnej". To właśnie tę drugą część kwestionowanego przez SLD przepisu Trybunał uznał za niekonstytucyjną m.in. ze względu na niejasne sformułowania.

Jak mówił we wtorek prezes TK Andrzej Rzepliński, który w sprawie był sprawozdawcą, nieokreśloność badanej regulacji mogła stanowić zagrożenie dla wolności słowa. "Trybunał przyjął, że odpowiedzialności karnej nie może podlegać posługiwanie się przedmiotami, których znaczenie może być wieloznaczne" - powiedział Rzepliński. Dodał, że kontrolowany przepis nie zawierał zamkniętej listy symboli, którymi posłużenie się było zabronione przez prawo.

Kwestionowany przez SLD przepis trafił do Kk dzięki poprawce złożonej przez posłów PiS. Już gdy Sejm przegłosował tę zmianę, wiceminister sprawiedliwości Piotr Kluz zwracał uwagę, że wprowadza ona niekonsekwencję i nie odpowiada konstrukcji ustawy. Jak mówił we wtorek Iwiński, sensem poprawki była penalizacja rozpowszechniania treści komunistycznych.

Wtorkowy wyrok TK jest ostateczny. Fragment przepisu, który Trybunał uznał za niekonstytucyjny, utraci moc z chwilą ogłoszenia orzeczenia w Dzienniku Ustaw.