Jak poinformował PAP rzecznik KHW Wojciech Jaros, wstrząs nastąpił kilka minut przed godziną 6 rano w tzw. ruchu górniczym Wesoła - części połączonej kopalni Mysłowice-Wesoła. Najsilniej odczuwany był na poziomie 650 metrów. W zagrożonym rejonie pracowało sześciu pracowników.

Reklama

"Pięciu poszkodowanych górników wyszło z rejonu o własnych siłach, jednego transportowano na noszach z uwagi na problemy z chodzeniem" - wyjaśnił Jaros. Jak dodał, wstrząs zakwalifikowano jako tąpnięcie - tak nazywa się wstrząsy, które powodują zniszczenia pod ziemią lub na powierzchni. Ich powodem jest naruszenie równowagi górotworu w wyniku wykonywania prac górniczych.

"Dochodzi do zwiększenia pierwotnych naprężeń wynikających z ciężaru wyżej leżących warstw. W razie przekroczenia wytrzymałości skały na ściskanie, następuje zniszczenie jej struktury. Zapoczątkowuje ono gwałtowny proces kruszenia skał i rozładowywania nagromadzonej energii sprężystej" - zaznaczył rzecznik KHW.

Na podstawie znajomości budowy górotworu można określić rejony bardziej narażone na tąpnięcia, jednak przy eksploatacji górniczej nie można ich pominąć. Wykonuje się tam działania profilaktyczne, mające zmniejszyć zakres lub skutki tych zdarzeń, jednak samych tąpnięć nie sposób przewidzieć.

Reklama

Praca w zagrożonym rejonie Wesołej zostanie wznowiona po przeprowadzeniu ekspertyz i opracowaniu metod zabezpieczenia. Wnioski przeanalizuje komisja ds. tąpań przy Wyższym Urzędzie Górniczym, która zdecyduje o możliwości wznowienia eksploatacji. Wcześniej konieczna będzie m.in. wizja lokalna, która określi zniszczenia.

Z danych nadzoru górniczego wynika, że do silnych wstrząsów w kopalniach na Górnym Śląsku dochodzi średnio nawet ponad trzy razy dziennie. Rejestrowane są tylko te określane jako wysokoenergetyczne. W ubiegłym roku w kopalniach węgla kamiennego było ich ponad 1,2 tys., podczas gdy w latach 80. notowano ich ponad 3 tys. rocznie. Wynika to nie tylko ze spadku wydobycia węgla, ale także z lepszej profilaktyki.