Desperat podpalił się pod ogrodzeniem Łazienek naprzeciw Kancelarii Premiera. Były pracownik warszawskiej skarbówki, a wcześniej policjant, w liście adresowanym do premiera opisał liczne nieprawidłowości, do jakich dochodziło w urzędzie, w którym pracował.

Reklama

Po tragedii premier zapewniał, że przeprowadzono tam kontrole, które niczego nie wykazały. "Rzeczpospolita" opisuje jednak raport z kontroli, jaką w 2009 roku przeprowadziła Izba Skarbowa. Wynika z niej, że w urzędzie nie monitorowano zawieszonych spraw, przez lata referat nie prowadził ewidencji zawiadomień, do 2008 roku, czyli do czasu, gdy sprawę zaczął ujawniać przyszły desperat Andrzej Ż., nie odnotowywano dat i sposobu zakończenia spraw. Rozstrzygnięcia skarbówki zapadały nawet z 46 miesięcznym opóźnieniem.

Z raportu kontroli wynika, że resort finansów zlecił ustalić odpowiedzialnych sytuacji, ale według kontrolerów, p.o. naczelnik urzędu nie złożyła doniesienia do prokuratury w sprawie niedopełnienia obowiązków przez pracowników i sprawa się przedawniła.