Za zamkniętymi drzwiami specjalnie chronionej sali rozpraw w Sądzie Najwyższym, Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście miał rozpocząć tajny proces Mariusza Kamińskiego, b. wiceszefa CBA Macieja Wąsika (dziś jest stołecznym radnym PiS) oraz b. dyrektorów Zarządu Operacyjno-Śledczego CBA Grzegorza Postka i Krzysztofa Brendela.

Reklama

Przed wejściem do sali Kamiński mówił dziennikarzom, że nie obawia się procesu, który - jego zdaniem - wykaże, jak słaby jest akt oskarżenia. Wąsik, Postek i Brendel nie chcieli się wypowiadać. Wiadomo, że nie przyznali się do postawionych im zarzutów. Kamiński powiedział, że zamierza złożyć "długie wyjaśnienia".

Wąsik potwierdził - o czym pisała "Gazeta Wyborcza" - że złożył wniosek o umorzenie procesu. Jego zdaniem, w tej sprawie nie doszło do przestępstwa, a CBA działało zgodnie z prawem.

Po godzinie, tajna rozprawa dobiegła końca. Jak relacjonowali dziennikarzom obecni na sali, do wniosku Wąsika dołączyli się pozostali oskarżeni. Jego pismo liczy 22 strony.

Sąd postanowił, że strony mają czas do 20 czerwca na zajęcie stanowiska w sprawie, gdy zapadnie decyzja, czy proces zostanie umorzony, czy też będzie trwał. Do tego dnia sąd odroczył rozprawę.

Reklama

Kamiński, Wąsik, Postek i Brendel zostali oskarżeni przez rzeszowską prokuraturę o przekroczenie uprawnień, a konkretnie o to, że CBA - za ich zgodą - bezprawnie sfabrykowała dowody w aferze gruntowej, która w 2007 r. doprowadziła do rozpadu koalicji PiS-Samoobrona-LPR i przedterminowych wyborów, a także do dymisji z rządu Andrzeja Leppera - ówczesnego wicepremiera i ministra rolnictwa i do oskarżenia o płatną protekcję dwóch osób, których proces jest do dziś w toku.

CBA prowadząc operację specjalną zakończyło ją wręczeniem Piotrowi Rybie i Andrzejowi K. (nie zgadza się na podawanie swych danych) kontrolowanej łapówki za "odrolnienie" w ministerstwie gruntów na Mazurach. Prasa pisała, że łapówka miała być przeznaczona dla Leppera, który jednak został ostrzeżony o akcji i nie doszło do wręczenia mu pieniędzy (on sam twierdził, że była to prowokacja CBA). Ryba i K. zostali zatrzymani i oskarżeni o płatną protekcję.

Reklama

Andrzej Lepper (a po jego śmierci najbliższa rodzina), jak również oskarżeni w tamtej sprawie Piotr Ryba i Andrzej K., a także b. politycy Samoobrony Janusz Maksymiuk, Piotr Kozłowski (był posłem tego ugrupowania i wiceministrem budownictwa), prawniczka Violetta Gut i kilkanaście innych osób ma w tej sprawie status pokrzywdzonych, m.in. w związku z tym, że CBA miało ich bezprawnie podsłuchiwać.

We wtorek w sądzie pojawili się Maksymiuk, Ryba, Kozłowski, Gut oraz prawnik Andrzeja K. Chcą oni być oskarżycielami posiłkowymi w tym procesie. Daje to możliwość przesłuchiwania oskarżonych, składania wniosków dowodowych, a także dochodzenia odszkodowań. W sądzie nie stawił się nikt w imieniu Andrzeja Leppera, co oznacza, że nikt z jego rodziny nie zdecydował się zostać oskarżycielem posiłkowym.

Jak powiedział PAP prawnik Kozłowskiego mec. Mariusz Warzyński, jego klient będzie chciał odszkodowania za bezprawne działania. Kwotę chce ustalić w oparciu o wyliczenie utraconych dochodów poselskich za okres skróconej kadencji.

Roszczenia finansowe przeciw oskarżonym zamierza wysunąć Ryba. Jak powiedział, gdy latem 2007 r. został zatrzymany na warszawskim lotnisku (przed wylotem do Chin), doszło do sytuacji, że w samolocie bez niczyjej opieki znalazł się jego nieletni syn. - Wtedy byłem przekonany, że to nieporozumienie i za chwilę mnie zwolnią - nie miałem przecież broni czy narkotyków. Okazało się jednak, że ja zostałem aresztowany, a mój 14-letni syn został w samolocie. Rwałem włosy z głowy i nie wiedziałem, co się dzieje - powiedział.