Dodatkowo sąd zakazał oskarżonym posiadania zwierząt przez 8 lat. Zasądził też nawiązkę po 1000 zł od każdego z mężczyzn na rzecz Radomskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Wyrok nie jest prawomocny.

Oskarżeni to Sylwester G. i Wacław W. - mieszkańcy osiedla Akademickiego w Radomiu. Amstaff Bruno należał do znajomej Sylwestra G. Mężczyzna zeznał w sądzie, że pomagał kobiecie i codziennie wyprowadzał czworonoga na spacery. Jego zdaniem pies był schorowany i jego właścicielka, która nie dawała sobie z nim rady, postanowiła się go pozbyć.

Reklama

W trakcie procesu oskarżeni wzajemnie zrzucali na siebie winę. Wacław W. utrzymywał, że on tylko trzymał psa na smyczy, a jego towarzysz zadał psu kilka uderzeń w głowę siekierą.

Sylwester G. zeznał, że, co prawda, na zlecenie właścicielki przygotował się do zabicia psa, ale w trakcie wykonywania egzekucji, trzymał jedynie zwierzę na smyczy. Według niego to jego znajomy, który wcześniej pracował jako rzeźnik, miał uderzyć psa jeden raz, po czym zwierzę mu się wyrwało i zaczęło uciekać.

Reklama

Po nieudanej próbie zabicia psa mężczyźni rozeszli się do domów. Po jakimś czasie mocno okaleczone zwierzę wróciło na swoje osiedle. Pies wbiegł do mieszkania sąsiadki właścicielki i położył się na podłodze. O sprawie zawiadomiono straż miejską i policję. Pies trafił do schroniska i tam został poddany leczeniu. Obecnie przebywa w hotelu dla psów i czeka na nowego właściciela.

W uzasadnieniu wyroku przewodnicząca składu orzekającego sędzia Joanna Dębała-Strzelak podkreśliła, że pomimo podejmowanych przez oskarżonych prób przerzucania na siebie nawzajem odpowiedzialności za spowodowanie obrażeń u psa, intencja działania oskarżonych nie pozostawia żadnych wątpliwości. Według niej oskarżeni zamierzali uśmiercić zwierzę za pomocą siekiery, którą ze sobą zabrali. Wcześniej przygotowali dół i omówili okoliczności, w jakich mieli zabić psa.

W świetle faktu, że oskarżeni działali wspólnie, w pełnym porozumieniu, w zaplanowanym ciągu wydarzeń - bez znaczenia jest, który z oskarżonych przytrzymywał psa, a który usiłował go zabić - powiedziała sędzia. Dodała, że mężczyzn nie usprawiedliwia też to, że działali na zlecenie właścicielki psa. Kobieta zmarła w trakcie śledztwa.

Jak zaznaczyła sędzia, wydając wyrok, wzięła pod uwagę, że zgodnie z opinią biegłych, obaj mężczyźni w związku z nadużywaniem alkoholu w chwili zdarzenia mieli ograniczoną w stopniu znacznym zdolność rozpoznania znaczenia czynu i pokierowania swoim postępowaniem.