Czego tu pani szuka, natychmiast proszę opuścić uczelnię - tak kierowniczka katedry Botaniki Farmaceutycznej zareagowała na pytania dziennikarzy. Zagroziła również wezwaniem policji. - To teren eksterytorialny! Zaraz wezwę policję, aby panią wyprowadzili. Proszę wyjść, do widzenia - mówi, pokazując drzwi.

Reklama

Sytuację stara się jednak łagodzić prof. Jan Krzek, dziekan wydziału, łagodzi sytuację. - My tej pani nie ukrywamy, proszę tak tego nie odbierać - tłumaczy. - Ona nie chce rozmawiać, zamknęła się w sobie. A mnie chodzi o człowieka - o to, żeby jej nie skrzywdzić, aby się nie załamała do końca.

Prof. Krzek wyjaśnia, że żona Brunona K. to osoba młoda, bardzo skromna, spokojna. - I czeka ją jeszcze wiele trudnych chwil. Małżeństwo to dwie dorosłe osoby. Nie może jedna odpowiadać za to, co robi druga. Jestem przekonany, że materiały wybuchowe nie pochodziły z naszej uczelni. Bardzo szczegółowo tych spraw pilnujemy - dodaje.

Wczoraj krakowska prokuratura apelacyjna i ABW ogłosiły, że zatrzymany 9 listopada Brunon K. przygotowywał zamach na Sejm i najważniejsze osoby w państwie.

Reklama