Gdański sąd uznał, że zmuszanie w umowach lekarzy do zwrotu całej kwoty refundacji za najmniejszy błąd jest niezgodne z prawem. - Poczułem ulgę, bo ta sprawa trwała już zbyt długo – komentował wyrok Krzysztof Majdyło.

Narodowy Fundusz Zdrowia pozwał lekarza dwa lata temu. Zarzucił mu błędy w prowadzonej dokumentacji i zażądał zwrotu 56 tys. zł refundacji przyznanej na podstawie wystawionych przez niego recept. Wcześniej zastrzeżenia funduszu trafiły do Okręgowej Izby Lekarskiej i prokuratury. Żadna z instytucji nie dopatrzyła się rażących błędów.

Reklama


- Oczywiście były tam jakieś braki w datach albo niewyraźny podpis, gdzieś zabrakło pieczątki, ale nic wielkiego – tłumaczy się doktor Majdyło. – Prokurator w tym piśmie to nawet się dziwił, jak można negować decyzję lekarza o sposobie leczenia – dodaje.


Narodowy Fundusz Zdrowia wyroku nie komentuje. Nie zapadła jeszcze decyzja czy będzie się odwoływał od wyroku. - Po otrzymaniu pisemnego uzasadnienia będziemy się zastanawiali nad dalszymi krokami - powiedział Mariusz Szymański, rzecznik pomorskiego NFZ.

Reklama