Jak relacjonuje "Super Express" redemptorysta poprosił o utajnienie swoich danych osobowych. Proces dotyczył pożyczki, jakiej o. Tadeuszowi R. udzieliła Anna Sobecka. Pieniądze miały pójść na opłacenie grzywny, jaką nałożył sąd na dyrektora Radia Maryja.

Reklama

Redemptorysta stwierdził, że posłanka Sobecka "nie jest mu obca". - To bardzo bliska mi osoba. Mówię serio - żartował o. Tadeusz R.

- Rodzina czy też osoba bliska, z którą świadek pozostaje we wspólnym pożyciu? - zapytała go wtedy wprost sędzia.

- Nie mieszkamy razem (...) Pani poseł Anna Sobecka jest dla mnie wielką dobrodziejką. Bardzo jej dziękuję. Przykro mi, że teraz tak cierpi - odpowiedział już poważnie redemptorysta.

Jednocześnie podkreślał, że jest biednym zakonnikiem, bo w Radiu Maryja i TV Trwam pracuje za darmo. - Wiem, że za pracę w szkole otrzymuję jakieś pieniądze, ale to byłby grzech, gdybym je pobierał. One są dla studentów - zeznawał.

Reklama

Z czego zatem żyje o. Tadeusz R.? - Jedzenie i spanie mam w klasztorze. Jak potrzebuję nowych butów to idę do swojego przełożonego, a on mi daje na buty - mówił redemptorysta.

Przyznał, że wie, że grzywna została zapłacona i widział, jak jego współpracownik, zajmujący się we wspólnocie sprawami finansowymi, oddał pieniądze Sobeckiej, ale sam - jak zapewnił - nawet nie brał ich do ręki. Dodał też, że w sprawiedliwość nie wierzy.