Deklarację prezesa o prywatyzacji LOT jeszcze w tym roku, odczytuję jako wyraz ogromnej determinacji. Jednak w określaniu precyzyjnej daty byłbym bardziej powściągliwy, by nie powtarzać historii negocjacji z tureckimi liniami, kiedy na pierwszym miejscu były medialne deklaracje - mówi „Rzeczpospolitej” Mikołaj Budzanowski.

Reklama

Turcy wycofali się z negocjacji, kiedy okazało się, że zakupów zakazuje unijne prawo. Firmy spoza wspólnoty nie mogą posiadać bądź kontrolować linii lotniczych z UE, chyba że zostanie to uzgodnione dwustronnie między krajem trzecim a UE.

Szef resortu skarbu liczy także, że sytuacja finansowa narodowego przewoźnika powinna się ustabilizować w przyszłym roku, na co wpływ będzie miała m.in. redukcja zatrudnienia – z firmy odejść może około 500 osób – oraz cięcia płac. Ale zmieniona ma być także siatka połączeń, po tym jak stery LOT przejął nowo wybrany prezes LOT, Sebastian Mikosz.

Jeśli LOT ma przetrwać, musi zostać sprywatyzowany. Państwo nie jest dobrym właścicielem dla przewoźnika, który powinien szybko reagować na sygnały rynkowe. Nigdzie się to nie sprawdziło, a w LOT zwłaszcza – podkreśla Mikołaj Budzanowski.