Sama oskarżona twierdzi, że Magda zmarła na skutek wypadku. Dziecko miało jej wypaść z rąk na podłogę i umrzeć po kilku nieudanych próbach złapania oddechu.

- Na 11 lekcji, które zostały odbyte, na 9 Katarzyna była obecna. Jeśli chodzi o te dotyczące reanimacji krążeniowo-oddechowej, to była obecna na 4 lekcjach z 6 na ten temat - powiedział nauczyciel Marcin G., prowadził w klasie Katarzyny W. zajęcia z zakresu pierwszej pomocy.

Reklama

- Uczniowie podchodzili do manekina, robili uciśnięcia serca i wentylację płuc. Wcześniej sprawdzali podstawowe funkcje życiowe krążenia i oddechu - dodał.

Wcześniej Barbara W., która także prowadziła zajęcia z pierwszej pomocy, mówiła o nacisku, jaki kładła podczas zajęć na konieczność, jak najszybszego wezwania pogotowia.

- To była znakomita dziewczynka - zeznała także. - Wzorowe zachowanie, aktywność społeczna, praca na rzecz klasy, plus znakomita frekwencja. Była absolutnie zsocjalizowaną, dobrze funkcjonującą w klasie dziewczynką - podkreśliła.

Reklama

Sprawa Katarzyny W. zaczęła się 24 stycznia 2012 r. Policja przekazała wówczas mediom informację o zaginięciu półrocznej dziewczynki z Sosnowca. Według relacji matki dziecko miało zostać porwane z wózka. Na początku lutego ciało dziecka znaleziono w zrujnowanym budynku przy torach kolejowych w Sosnowcu.

Zdaniem prokuratury Katarzyna W. miała cisnąć dziewczynką o podłogę, a kiedy okazało się, że mimo to niemowlę przeżyło, dusić je przez kilka minut.