Rozmawiałem z różnymi biskupami, którzy mówili mi, że teoretycznie mam rację, chcąc się na te zapisy powoływać, ale że nie spotkali się jeszcze z żadnym księdzem, który by to zrobił - opowiada Agnieszce Ziółkowskiej, pierwszemu polskiemu dziecku poczętemu in vitro, ks. Lemański. - Co z tego, że nikt z nich nie skorzystał? Jeśli jest pożar, a obok stoi hydrant i mimo że nigdy nie był używany, to czy to znaczy, że nie powinniśmy z niego skorzystać? - stawia pytanie.

Reklama

Moim celem nie jest doprowadzenie do zdyskredytowania czy dymisji abp. Hosera - zapewnia Lemański. - Konflikt między nami trwa już cztery lata. Zanim o sytuacji dowiedziała się opinia publiczna, przeszedłem wszystkie możliwe etapy: rozmawiałem z moim arcybiskupem, pisałem do niego listy, szukałem mediatorów wśród innych biskupów, pisałem do nuncjusza apostolskiego, żeby mi podpowiedział, jak się zachować w tej sprawie. To nie jest tak, że wczoraj zostałem dotknięty przez abp. Hosera i dzisiaj piszę do papieża Franciszka - mówi były proboszcz z Jasienicy.

Ja nie szukam konfliktu. Mówię, że zostałem skrzywdzony, nie zamierzam dalej dać się krzywdzić, choć jestem w stanie przebaczyć. Jednak nie na zasadzie takiej, że nic się nie stało. Nie tyle chodzi o mnie, ile o to, że ja mojemu biskupowi powierzałem krzywdę innych ludzi i ponieważ tej krzywdy nie naprawiono, ja tego odpuścić nie mogę. Mogę darować swoje krzywdy, ale cudzych nie mam prawa. Ta krzywda woła o pomstę do nieba i trzeba ją zamknąć - podkreśla.