50 osób zmarło w latach 2010–2012 po przywiezieniu ich do wytrzeźwienia na posterunki policji – wynika z danych Komendy Głównej Policji. Tylko w ubiegłym roku na 14 zgonów na posterunkach aż 13 dotyczyło osób nietrzeźwych. Umierali na astmę, padaczkę, udar, krwiaka podtwardówkowego - wszystkie te choroby albo alkohol zaostrzył, albo wręcz - jak udar - wywołał.
Zgodnie z ustawą o wychowaniu w trzeźwości miasta powyżej 50 tysięcy i organy powiatów mogą, ale nie muszą zorganizować i utrzymywać izbę wytrzeźwień. Sytuacja finansowa samorządów jest dziś na tyle trudna, że coraz więcej z nich decyduje się jednak takie izby zamykać – mówi Ewa Dawidziuk z zespołu prawa karnego w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Efektem jest przerzucanie odpowiedzialności na policję. Ta jednak nie ma ani sił, ani środków do właściwej, a więc także lekarskiej, opieki nad osobami nietrzeźwymi – dodaje.
Izb wytrzeźwień jest z roku na rok coraz mniej. Jeszcze w 1994 r. było ich 64, w 2001 – 53, w 2010 r. 46, a dziś są już tylko 34 i co chwilę kolejne miasto zapowiada likwidację swojej. Przykładowo ostatnio izbę zlikwidował Włocławek. Do takiego kroku przymierzają się też Tychy. Wszędzie argumenty są podobne: samorządów nie stać na dopłacanie nawet kilku milionów złotych rocznie do wytrzeźwiałek.
Zamiast więc do izb osoby nietrzeźwe trafiają albo na policję, a konkretnie do PDOZ-etów, czyli pomieszczeń dla osób zatrzymanych w celu wytrzeźwienia, których jest w całym kraju 330 (w 2012 r. trafiło do nich ponad 85 tys. osób). Albo na szpitalne izby przyjęć. Szpitale też nie są z takiego rozwiązania zadowolone i wyliczają - jak np. Wojewódzki Szpital Zespolony w Kielcach - że odkąd jesienią 2010 r. zlikwidowano izbę wytrzeźwień, liczba nietrzeźwych trafiających na oddział ratunkowy wzrosła z kilkunastu do 140–160 osób miesięcznie.
Reklama
Rzecznik praw obywatelskich interweniował w tej sprawie w MSW i w Komendzie Głównej Policji. Nie jest tak, że samo przywrócenie izb wytrzeźwień rozwiąże ten problem. Wręcz przeciwnie, potrzebne są poważne zmiany systemowe i prawne. Dlatego postulujemy stworzenie sieci specjalnych centrów pomocy osobom uzależnionym od alkoholu i ich rodzinom, gdzie osoby nietrzeźwe nie tylko mogłyby trafić celem wytrzeźwienia, miałyby zapewnioną pomoc lekarską, ale później pomoc w podjęciu leczenia - tłumaczy Ewa Dawidziuk.
Reklama
Przytakuje jej Krzysztof Brzózka, szef Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych: Izby w swoim starym kształcie więcej problemów stwarzają, niż rozwiązują. Tam też zdarzają się przecież przypadki śmierci. Ale nie może być też tak, że bezrefleksyjnie ich obowiązki przerzuca się na inne służby - mówi Brzózka. Trzeba przyjrzeć się, kto trafia do izb wytrzeźwień. To zazwyczaj stali klienci alkoholicy, często w trudnej sytuacji materialnej, którzy nawet kilkanaście razy w miesiącu są tam odwożeni i nic im to nie pomaga. Zamiast do izby powinni trafić do specjalnych prowadzonych przez samorządy hosteli czy centrów opieki, gdzie mieliby szansę naprawdę wytrzeźwieć i otrzymać pomoc w walce z nałogiem - tłumaczy szef PARPA i dodaje, że przypadkowi nietrzeźwi, którzy wypili okazyjnie, powinni być odwożeni przez policję do domów.
Tak już się zresztą dzieje – to ok. 200 tys. interwencji rocznie. Reszta, czyli albo ci, którzy popełnili po alkoholu przestępstwo, albo stan upojenia zagraża ich zdrowiu, powinni trafiać na policję lub do szpitali. Teoretycznie to klarowny, prosty system, ale wymaga jeszcze dużo pracy z samorządami i służbami, by zaczęły go powszechnie stosować, a nie zasłaniać się izbami wytrzeźwień - podsumowuje Brzózka.