Dziennikarka zadzwoniła do szpitali: w Oświęcimiu, Wadowicach, Olkuszu i Chrzanowie. Przedstawiał się jako sekretarka starosty. Zapytała, czy dałoby się zapisać szefa do kardiologa. Termin miał być jak najszybszy, najlepiej na przyszły tydzień.

W każdej z przychodni okazywało się, że terminy są właściwie "na już". Starosta oświęcimski, mógłby przyjść na badania kilka godzin po telefonie. Starosta wadowicki mógłby nawet sam wskazać termin dopasowany do swojego grafiku.

Reklama

W tych samych przychodniach próba umówienia wizyty na "babcię, która źle się czuje" kończyła się argumentem, że kardiolodzy do końca sierpnia są na urlopie, i nawet w razie pilnego przypadku nie ma szans na specjalistę. Na pierwszą wizytę w zwykłym przypadku szansa najwcześniej jest w przyszłym roku

Taka sytuacja jest niedopuszczalna - powiedziała "Gazecie Krakowskiej" Aleksandra Kwiecień z małopolskiego oddziału NFZ. - Bez kolejki przyjmowane są jedynie ściśle określone grupy, jak krwiodawcy, kombatanci, dawcy narządów, w żadnym wypadku starostowie, burmistrzowie czy pracownicy NFZ - wyjaśnia. - O przyjęciu decyduje stan zdrowia, a nie pozycja społeczna - tłumaczy.

Reklama