Doktor, którą w ten sposób potraktowano, uczelnia najpierw zwolniła z pracy, ale sąd zmusił ją do przyjęcia jej z powrotem.

Poszło o sprawę jeszcze ze stycznia 2010 roku, której bohaterami są: dr Sabina Bober i prof. Jan K.

- Wypchnął za drzwi, uderzył w plecy. Wyrzucił za mną moją reklamówkę z książkami, płaszcz i torebkę, z której wysypały się moje rzeczy. Studenci wszystko widzieli. Byłam w szoku, nikt mnie tak nigdy nie upokorzył - opowiadała doktor "Gazecie Wyborczej".

Doktor wytoczyła profesorowi proces karny, a ten przez władze uczelni został upomniany. Potem pozwała też uniwersytet do sądu pracy.

Reklama

Sąd uznał teraz, że naukowiec dopuścił się zarówno naruszenia nietykalności cielesnej dr Bober (wypchnął ją z pokoju w styczniu 2010 r.), jak i pomówił (w grudniu 2009 r. krzyczał, że została zwolniona z poprzedniej pracy) i zniesławił (nazwał ją "kawałem małpiszona") w obecności studentów.

Jan K. nie kwestionował, że doszło do naruszenia nietykalności cielesnej dr Bober, ale "marginalizował własną rolę".

Reklama