Słupsk. Budowa parku wodnego jeszcze długo będzie się odbijać czkawką tamtejszym urzędnikom. W te wakacje miasto musiało zwrócić 2,5 mln z 19 mln zł unijnej dotacji, którą otrzymało jeszcze w marcu 2010 roku na budowę aquaparku. Obiekt miał powstać do 30 czerwca 2012 roku, ale budowa wciąż się ciągnie. Dlatego w kwietniu br. marszałek województwa nakazał Słupskowi zwrot części dotacji wraz z odsetkami (574 zł za każdy dzień zwłoki).

Reklama

Szczecin. W kwietniu urząd marszałkowski zażądał zwrotu 7 mln zł pochodzących z funduszy europejskich. Po przeprowadzonej kontroli okazało się, że środki przekazane na budowę Centrum Żeglarskiego były wydawane bez nadzoru, nieoszczędnie i z naruszeniem ustawy o finansach publicznych.

Tarnów. Tam ważą się losy unijnej dotacji przyznanej na budowę łącznika autostrady A4. Wszystko z powodu prokuratorskiego śledztwa dotyczącego podejrzenia zmowy cenowej przy inwestycji. Sprawa jest wciąż wyjaśniana, a miasto musi się rozliczyć z Brukselą do końca 2015 roku. Pojawiło się ryzyko konieczności zwrotu dotacji wynoszącej 48 mln zł wraz z odsetkami, które mogą wynieść nawet 35 mln zł. Aby tego uniknąć, władze miasta same zadeklarowały chęć zwrotu 19 mln zł, które wydano no budowę etapu łącznika objętego śledztwem. Na taki krok nie zgodzili się jednak radni. Ale nie wykluczone, że zmienią decyzję we wrześniu lub październiku podczas nadzwyczajnej sesji rady.

Podobne przykłady można mnożyć. Choć jesteśmy na finiszu wydatkowania pieniędzy unijnych z okresu 2007-2013 (tak naprawdę pieniądze te można wydawać do końca 2015 roku), samorządom wciąż zdarzają się wpadki. Na szczęście – jak sprawdziliśmy – skala problemu jest niewielka w porównaniu do tego, jakimi kwotami obracają wszystkie samorządy w Polsce (do tej pory zakontraktowały 69 mld zł). Jak wynika z naszych szacunków, w pierwszym półroczu 2014 roku gminy i miasta musiały zwrócić 30-40 mln zł unijnego dofinansowania. Dane z 11 województw, które udzieliły nam odpowiedzi, wskazują kwotę ponad 31 mln zł. Najwięcej zwróciły samorządy z woj. łódzkiego (9 mln zł) i zachodniopomorskiego (7,5 mln zł). Najmniej zwracały gminy i miasta z Opolszczyzny (zaledwie 32 tys. zł) i Pomorza (0,3 mln zł).

Reklama

Samorządy uspokajają, że zwrot dotacji nie jest jednoznaczny z jej bezpowrotną stratą. – Środki wypłacone i zwrócone w danym roku budżetowym są do ponownego wykorzystania w tym samym roku. Natomiast środki, które zostały wypłacone w poprzednich latach zostają zwrócone do Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju lub Ministerstwa Finansów i wracają do puli programu – tłumaczy Paweł Sługocki, dyrektor departamentu lubuskiego regionalnego programu operacyjnego w urzędzie marszałkowskim woj. lubuskiego.

Jerzy Rodzeń, wicedyrektor departamentu rozwoju regionalnego w urzędzie marszałkowskim woj. podkarpackiego tłumaczy nam, jakie są najczęstsze przyczyny zwrotu dotacji. To m.in. wykorzystywanie środków niezgodnie z przeznaczeniem (np. wykazywanie wydatków we wnioskach o płatność, których wykonawca w rzeczywistości nie poniósł), naruszenie przepisów o zamówieniach publicznych (np. zamówienia z wolnej ręki, choć nie występują ku temu żadne powody w postaci nieprzewidzianych zdarzeń) czy pobranie środków w nadmiernej wysokości (np. przyjęcie do wyliczenia wydatków kwalifikowanych kursu walutowego innego niż faktycznie po którym został poniesiony wydatek).

Zdarzały się nawet próby wyłudzania dotacji. Jak przekonuje Edyta Al-Tawil z Mazowieckiej Jednostki Wdrażania Programów Unijnych, były to pojedyncze sytuacje, które dotyczyły przedsiębiorców. – Chodziło o fałszowanie dokumentów księgowych potwierdzających zakup sprzętu. W PO Kapitał Ludzki na 4 tysiące umów, zdarzyły się 2 takie przypadki. W wyniku kontroli wysłaliśmy wtedy zawiadomienie do prokuratury w zakresie podejrzenia o przestępstwo – dodaje Edyta Al-Tawil.

Reklama

Jakiekolwiek zwroty dotacji akurat teraz mogą stwarzać poważne problemy. Nowych konkursów już się nie ogłasza, co oznacza, że pieniądze zabrane jednej gminie trafią do innej, która wcześniej trafiła na listę rezerwową. Istnieje ryzyko, że i ona nie wykorzysta niespodziewanego prezentu w postaci unijnej dotacji, bo zwyczajnie nie zdąży ukończyć inwestycji w tak krótkim czasie (do końca 2015 roku).

Zdaniem byłego wiceministra rozwoju regionalnego dr. Jerzego Kwiecińskiego, z punktu widzenia czasu, który pozostał, najgorsze będą zwroty dotacji w przyszłym roku. – Samorządy wojewódzkie powinny robić nadkontraktację i szykować projekty zapasowe, a najlepiej takie, które już zostały zrealizowane. Nie ma znaczenia, czy droga powstała teraz czy 2-3 lata temu. Byle została zrealizowana zgodnie z wymogami unijnymi. Problem może się pojawić tam, gdzie w grę wchodziła pomoc publiczna, np. programy wsparcia dla przedsiębiorców. Bo tam projekt musi być zrealizowany, gdy pomoc zostanie już przyznana. A to powoduje, że będzie wąskie okienko czasowe na realizację projektu, który trzeba będzie rozliczyć do końca 2015 roku – wyjaśnia dr Kwieciński.