Nie mam najmniejszej wątpliwości, że chodzi o to, by przestraszyć ludzi Kościoła, by nie zabierali głosu w sprawach, które są niewygodne - przekonuje arcybiskup Józef Michalik w rozmowie z "Rzeczpospolitą". - Pani, która mnie oskarża, nie znam. W tamtej słynnej homilii nie wymieniałem jej nazwiska. Wskazywałem tyla pewne problemy. Moim zdaniem ona wykonuje czyjeś zlecenie - dodaje metropolita przemyski.

Reklama
Polska Agencja Prasowa / Maciej Kulczyski

Małgorzata Marenin, feministka i założycielka stowarzyszenia Stop Stereotypom wytoczyła byłemu przewodniczącemu Episkopatu proces z powództwa cywilnego, ponieważ poczuła się urażona wypowiedziami hierarchy na temat pedofilii.

Jesienią 2013 roku arcybiskup Michalik oświadczył, że wielu molestowań udałoby się uniknąć, gdyby relacje w rodzinie były zdrowe. Jak dodawał wówczas, dziecko rozwodzących się rodziców szuka miłości, lgnie do drugiego człowieka i wciąga go. Słowa te padły w kontekście oskarżeń pod adresem kilku duchownych po ujawnieniu przez media przypadków, które mogły sugerować, że Kościół tuszował pedofilię księży. - To lapsus językowy - tak na słowa Michalika reagował Episkopat.

Reklama

Tydzień później w trakcie kazania na mszy we Wrocławiu arcybiskup o promocję ideologii gender oskarżył feministki. Stwierdził, że mają one wpływ na pojawiające się "nadużycia wobec dzieci". - Karygodne są nadużycia dorosłych wobec dzieci, o których wciąż mówią media. Jednak nikt nie zwraca uwagi na przyczyny tych zachowań - mówił hierarcha, zwracając uwagę, że żadna telewizja nie walczy z pornografią. - Pornografia i fałszywa miłość w niej pokazywana, brak miłości rozwodzących się rodziców i promocja ideologii gender.

Dostało się również feministkom "walczącym o prawo do aborcji, prawo do tworzenia związków osób tej samej płci i prawo do adopcji dzieci przez te osoby". - To one walczą o to, żeby w szkołach i przedszkolach wygaszać w dzieciach poczucie wstydu, a nawet o to, żeby mogły decydować o zmianie swojej płci - zaznaczył metropolita.

Małgorzata Marenin poczuła się urażona tymi wypowiedziami. Jak mówiła, sama jest po rozwodzie. - Jestem oburzona stwierdzeniem, że moje dziecko jest zaniedbane i pragnie miłości innego człowieka, i wpycha się do łóżka pedofilom, a pedofilom w środowisku księży w szczególności - komentowała w wywiadzie udzielonym dziennikowi "Polska". Dlatego domaga się od arcybiskupa Michalika przeprosin wygłoszonych w czasie mszy, wydrukowania ich w ogólnopolskiej gazecie oraz wpłaty 1000 złotych na rzecz Fundacji Centrum Praw Kobiet.

Reklama

Pozywająca hierarchę chce, by w niedzielę lub święto kościelne wypowiedział do wiernych następujące słowa:

Nie mam prawa sądzić, iż dzieci w rozwodzących się rodzinach odczuwają mniej miłości i garną się do drugiego człowieka, pragnąc miłości.

Arcybiskup Michalik nie czuje się winny naruszenia dóbr pozywającej go kobiety. - Jestem przekonany, że chodzi o to, by zamknąć Kościołowi usta. Byśmy nie polemizowali, nie wyjaśniali spraw związanych z gender, laicyzacją, żebyśmy przestali mówić o Dekalogu - stwierdza w rozmowie z "Rzeczpospolitą". I jak dodaje, jest gotów powtórzyć słowa, które tak oburzyły Małgorzatę Marenin.