Słowak jest managerem wysokiego szczebla w międzynarodowym koncernie z branży medycznej. Mieszka w wynajmowanym domu w Konstancinie pod Warszawą. Odszkodowania żąda za stres i utratę zdrowia.

Reklama

- Wpadli jak burza, myślałem, że wdarli się bandyci - wspomina w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Michał C.; chce pozostać anonimowy. - Wtargnęli zamaskowani ludzie z bronią. Ubrani na czarno, z latarkami przy karabinach. Krzyczeli, jeden wciskał mi lufę w ramię, popychał, aż upadłem na podłogę. W krzyżu poczułem silny ból - dodaje.

Dopiero potem okazało się, że ABW pomyliło adres. Badanie w szpitalu w Polsce wykazało, że menadżer miał "ostry, pourazowy zespół bólowy kręgosłupa", na Słowacji - pęknięty dysk i ostry stan zapalny.

ABW przyznała się do pomyłki, pisze także "Rzeczpospolita". Przeprosiła Michała C., ale zastrzega, że brak dowodów na związek urazu z akcją. "Twierdzi, że menadżer już wcześniej leczył się z powodu dolegliwości kręgosłupa, a uraz mógł powstać w każdym momencie. Można też przeczytać, że oferuje mu 5 tys. zł zadośćuczynienia.

Reklama

Sprawę bada teraz prokuratura.