To najlepszy rezultat od roku 1990. Wówczas udział nieletnich sięgał blisko 4 proc., czyli ich liczba sięgała 60,5 tys. Tendencję spadkową widać od trzech lat. W 2011 r. udział młodych w stwierdzonych przez policję przestępstwach wynosił 8,7 proc. W 2012 r. kształtował się na poziomie 8,4 proc., a rok później – 6,7 proc.
Eksperci nie mają wątpliwości: nastąpiła przemiana pokoleniowa. Dzieci są grzeczniejsze: nie kradną, nie biją, nie popełniają zabójstw. – Trzeba zauważyć, że przestępczość w kraju jest w ogóle mniejsza. W ubiegłym roku stwierdzono 908,8 tys. przestępstw, wobec ponad miliona rok wcześniej – informuje Maria Balcerzak z zespołu prasowego Komendy Głównej Policji.
Funkcjonariusze dodają jednak, że zmienił się sposób gromadzenia danych. Czyny karalne nieletnich są wykazywane dopiero po uzyskaniu informacji o wszczęciu i zakończeniu postępowania przez sędziego rodzinnego, a nie jak wcześniej w momencie skierowania wniosku do sądu. Zmiana w tym zakresie nastąpiła jednak od początku 2013 r. Tymczasem tendencja spadkowa jest zauważalna od 2011 r. Dlatego to nie jest jej główny powód.
Grzegorz Kozera, zastępca przewodniczącego Krajowego Stowarzyszenia Zawodowych Kuratorów Sądowych, podkreśla, że zmieniała się struktura przestępstw. W latach 90. nieletni dopuszczali się nawet od 20 do 36 zabójstw rocznie. Od 2010 r. już mniej niż 10 rocznie. A w ostatnich latach było ich mniej niż pięć.
Reklama
Doktor Marcin Sińczuch z Ośrodka Badań Młodzieży na Uniwersytecie Warszawskim wymienia główne powody, które mogły się przyczynić do zmian: to demografia, ekonomia, przemiana społeczna, w tym zmiana sposobu życia.
Reklama
Przede wszystkim młodych ludzi w tym wieku jest obecnie mniej niż jeszcze dekadę temu. Z danych GUS wynika, że w 1995 r. osób między 15. a 19. rokiem życia było 3,23 mln. W 2013 r. już o ponad milion mniej: 2,12 mln. Zaś w grupie wiekowej 10–15 lat ta różnica jest jeszcze bardziej drastyczna: spadek w tych samych latach wyniósł z 3,4 do 1,8 mln osób. Tymczasem policja w swoich statystykach opisuje młodzież między 13. a 17. rokiem życia.
– Zmniejszyło się zagęszczenie młodych. Zaś wiele eksperymentów psychologicznych dowodzi, że im mniej osób na metrze kwadratowym, tym niższy poziom agresji i mniejsze prawdopodobieństwo, iż dojdzie do konfliktu – tłumaczy Marcin Sińczuch. I podaje przykład: jest coraz więcej boisk i mniej dzieci, grupy nastolatków nie muszą rywalizować między sobą o miejsce, ale i inne rzeczy, nie nakręca się spirala agresji.
Drugim czynnikiem jest większy dostęp do dóbr materialnych i zmniejszenie różnic w dostępie do nich. – Nawet kilka lat temu posiadanie smartfona czy tabletu było czymś wyjątkowym. Teraz można go kupić w Biedronce i nie jest to aż tak wyjątkowe – przekonuje Marcin Sińczuch. Jak dodaje kurator Grzegorz Kozera, on sam z własnej praktyki widzi, że dzieci przestały kraść, bo drobne kradzieże przestały być opłacalne.
Wszyscy eksperci są zgodni, że dzieci gdzie indziej realizują swoje potrzeby. Takim miejscem stał się internet. Potrzeby rywalizacji, udowodnienia, kto jest najlepszy, odbywają się w świecie wirtualnym i realizowane są innymi metodami. – Z niektórych badań wynika, że internet i gry komputerowe sprzyjają rozładowaniu emocji – mówi Marcin Sińczuch.
Eksperci wskazują też inne powody zmian, m.in. nastawienie społeczne. Zdaniem Grzegorza Kozery pedagodzy i psychologowie szkolni zaczęli być traktowani coraz bardziej poważnie. – A z ich pomocy coraz częściej korzystają nawet małe szkoły na wsiach czy w mniejszych miejscowościach – dodaje Kozera.
Sińczuch podkreśla, że działa bardzo wiele programów w szkołach, a głównie w gimnazjach, prowadzonych nie tylko przez samorządy, resort edukacji, ale także i organizacje pozarządowe, agendy państwowe, takie jak Krajowe Biuro Przeciwdziałania Narkomanii, Państwową Agencję Rozwiązywania Problemów Alkoholowych czy też policję. Jak tłumaczy, wiele z nich nastawionych jest na to, by uczyć młodzież, jak lepiej zrozumieć siebie, radzić sobie z agresją, czy jak zastąpić konflikt mediacją. – Nie jest to panaceum na wszystko, ale pokazuje, że istnieją alternatywne metody funkcjonowania w świecie – dodaje.
Zdaniem socjologa prof. Jacka Kurzępy, istotny wpływ miały też głośne wydarzenia sprzed blisko 10 lat, kiedy doszło m.in. do samobójstwa gimnazjalistki prześladowanej przez kolegów. Nagłośnienie tych spraw spowodowało, że placówki edukacyjne wprowadziły nowe mechanizmy, a przede wszystkim przestały ignorować zachowania, które wcześniej nie były traktowane poważnie.
Zdaniem Grzegorza Kozery szkoły czy policja szybciej reagują na wydarzenia, co działa pozytywnie na dzieci. – Mówimy, że dzieciaki częściej trzymają ręce w kieszeniach, czyli rzadziej wdają się w poważne bójki, bo wiedzą, że sprawa może nawet trafić do sądu – tłumaczy Kozera.
Eksperci są zgodni, że zmieniła się postawa rodziców. Wychowują oni dzieci tak, by osiągały konkretne cele. Jest też większy nacisk na edukację. – Rodzice obecnych nastolatków mieli po kilkanaście lat w latach 90. Byli zagubieni w nowej rzeczywistości podobnie jak i ich rodzice. Sami musieli szukać norm, ustawiać granice. Teraz okrzepli i ich dzieci wchodzą w bardziej poukładany świat. Nie muszą odkrywać wszystkiego samodzielnie – oceniają nasi rozmówcy.