Obecnie trwają negocjacje w sprawie zakupu śmigłowca wielozadaniowego - Ministerstwo Obrony Narodowej prowadzi je z producentem Caracala, koncernem Airbus Helicopters. Politycy opozycji prześcigają się w deklaracjach, ile to nieprawidłowości popełniono przy tym postępowaniu - i wizytują zakłady w Świdniku, które kontraktu nie wygrały. W piątek była tam kandydatka na premiera posłanka Beata Szydło (PiS). Politycy koalicji decyzji zdecydowanie bronią.

Walka o Kruka

Wkrótce możemy się spodziewać drugiego, równie a być może bardziej emocjonującego sezonu śmigłowcowej sagi. W weekend swoją prezentację na Air Show w Radomiu miał turecki śmigłowiec uderzeniowy T129 Atak (jest to konstrukcja, która powstała na podstawie włoskiej Mangusty grupy Finmeccanica będącej właścicielem Polskich Zakładów Lotniczych w Świdniku). Jeszcze w tym tygodniu w Warszawie ma się odbyć pokaz Tigera produkowanego przez francuskiego Airbusa. Z kolei na przyszłotygodniowych targach w Kielcach oprócz wymienionej dwójki będzie można oglądać konstrukcje bojowe stworzone przez Amerykanów: AH-1 Zulu (Bell Helicopters) i AH-64 Apache Guardian (Boeing). To czterej główni kandydaci do zwycięstwa w programie "Kruk", czyli zakupu śmigłowców uderzeniowych dla polskiej armii. Mają one zastąpić cieszące się dobrą opinią radzieckie Mi-24.
Na razie jeszcze nie zdecydowano, ile ma ich być (od 20 do 40 sztuk), ale wiadomo, że chodzi o kontrakt na miliardy złotych. - Podpisanie planowane jest na 2017 r. - informuje ppłk Szczepan Głuszczak z Inspektoratu Uzbrojenia MON. Z całą pewnością będziemy więc jeszcze świadkami niejednego zwrotu akcji, oskarżeń władzy (z jakiejkolwiek partii by była) o nieudolność i rozpisanie przetargu pod konkretnego dostawcę oraz deprecjonowanie poszczególnych śmigłowców przez konkurencję.
Reklama
W grę wchodzą olbrzymie pieniądze, a branża zbrojeniowa to globalni gracze, którzy są zaprawieni w tego typu bojach. Wydaje się jednak, że Inspektorat Uzbrojenia ma coraz większe doświadczenie w radzeniu sobie w takich sytuacjach. Urzędnicy, którzy w ostatnich latach przygotowali kilkanaście dużych przetargów, są mniej podatni na proste manipulacje.
Reklama

Urzędnicy i lobbyści

Wątpliwości może budzić jak zwykle zdefiniowanie przedmiotu zamówienia, które tak naprawdę może z góry rozstrzygnąć, kto dane postępowanie wygra. Oto opinia człowieka od lat pracującego w branży zbrojeniowej w Polsce i regularnie rozmawiającego z MON. - Ostateczna specyfikacja przy tego typu zamówieniach to kompromis między różnymi urzędnikami średniego szczebla a wszelkiej maści lobbystami. W takim helikopterze jest mnóstwo najróżniejszych podsystemów, za którymi chodzą różni ludzie pracujący za prowizję. Potem gdy już oni się jakoś między sobą poukładają, to średni szczebel urzędników w Sztabie Generalnym i MON zaczyna przekonywać polityków, że to właśnie takie rozwiązanie jest potrzebne - twierdzi nasz rozmówca. Trudno oceniać, na ile ta opinia jest prawdziwa, ale na pewno czeka nas w przypadku "Kruka" wiele emocji.
- Nie dziwię się, że te wszystkie wielkie koncerny tu przyjechały i pokazują swoje śmigłowce. W pierwszym kwartale przyszłego roku będzie ostateczna decyzja, co dokładnie chcemy kupić i oferenci będą mogli składać oferty. Kandydatów jest czterech, a kąsek łakomy. W mojej opinii przy śmigłowcach bojowych będzie mniej problemu, bo nie ma wymogu montowania tych maszyn w Polsce. To pozwoli na uniknięcie wielu potencjalnych kontrowersji - stwierdza Jerzy Gruszczyński, były pilot wojskowy i redaktor naczelny miesięcznika "Lotnictwo Aviation International".
Nadchodząca bitwa o polskie niebo to tylko część batalii, jaką nad Wisłą stoczą w najbliższych miesiącach i latach światowi giganci zbrojeniówki. Punktów zapalnych jest znacznie więcej. Ciekawie zapowiada się rozgrywka dotycząca bojowych wozów piechoty. Wiadomo, że współpracę Polskiej Grupie Zbrojeniowej zaoferował BAE Systems, który chce, by nasza armia kupiła wóz na bazie szwedzkiego CV90. O kontrakt ubiegać się też najprawdopodobniej będą Niemcy z Pumą oraz produkowany w Austrii ASCOD. Niewykluczone jest także to, że pojawi się zupełnie nowy gracz.

Robimy potężne zakupy

- Na pewno wielkie koncerny zbrojeniowe dalej będą zainteresowane walką o nasze niebo. Mówi się przecież o zakupie morskich samolotów rozpoznawczych, kiedyś trzeba będzie także wymienić transportowe herculesy. Tych zamówień będzie w najbliższych latach wiele - stwierdza Mariusz Cielma, analityk ds. bezpieczeństwa z "Dziennika Zbrojnego". - Teraz wszyscy wielcy tu przyjeżdżają, ponieważ w Europie na zakupy nikt nie wydaje więcej. Ale to już nie jest tak, jak przy zakupie F-16, gdy wielkie koncerny dawały nam ochłapy i traktowały z góry. Obecnie nawet Amerykanie widzą, że muszą nam dać więcej, bo twardo negocjujemy, a konkurencja jest duża - przekonuje rozmówca działający w branży od 15 lat.
- Świetnie, że idziemy nieco drogą Turcji, że staramy się pozyskać jak najwięcej technologii dla polskich firm. Oczywiście skala naszych zamówień jest nieco mniejsza, ale i tak uzyskujemy coraz więcej i wielcy nas traktują coraz poważniej - podsumowuje.