Przewodniczący Solidarności Piotr Duda już na początku konferencji zorganizowanej w Gdańsku zaprzeczył, jakoby w okresie komunistycznym służył w ZOMO, i zapowiedział, że kieruje sprawę do prokuratury. Służbę w niesławnych, zmotoryzowanych jednostkach milicji zarzucali mu sekretarz stanu w Kancelarii Premiera Michał Kamiński i wiceminister infrastruktury Paweł Olszewski.

Reklama

Piotr Duda pokazał zdjęcia swojej książeczki wojskowej, z której wynika, że w 1982 roku został wcielony do wojska, a służbę w oddziałach powietrzno-desantowych zakończył rok później.

Trwa ładowanie wpisu

Potem szef Solidarności przeszedł do omawiania artykułu "Newsweeka", w którym - jego zdaniem - znalazło się 14 kłamstw. Oświadczył, że publikacja jest stekiem kłamstw i pomówień oraz że stoi za nią firma świadcząca usługi rehabilitacyjne, z którą spółka "Decom" - właściciel hotelu w Kołobrzegu - rozwiązała umowę. Nie wykluczył też, że była to zemsta redaktora naczelnego Tomasza Lisa za przegraną sprawę sądową Hanny Lis z przewodniczącym Solidarności. Przypomniał również, że zawsze odmawiał udziału w jego programach telewizyjnych i zarzucił Tomaszowi Lisowi nierzetelność dziennikarską. Zapowiedział, że jego osobą zajmie się "Tygodnik Solidarność".

Reklama

Według informacji "Newsweeka", na nazwisko Piotra Dudy dokonano 27 rezerwacji w luksusowym apartamencie w związkowym hotelu "Bałtyk". Przeszklony sufit, widoki na morze i możliwość przebywania w ekskluzywnych wnętrzach kosztuje 1300 złotych za dobę. Tylko że - jak napisał tygodnik - Piotr Duda płacił albo 85 złotych, albo nic. Według doniesień dziennikarzy, pracownicy "Bałtyku" przygotowywali na powitanie przewodniczącego Solidarności odpowiednie prezenty, jedzenie i napoje, w tym także drogie alkohole. Pięć kilogramów wędzonego łososia, kilogram wędzonego łososia, kilogram wędzonego węgorza, halibuta i polędwicy z wędzonego tuńczyka - taki zestaw widnieje na fakturze, do której dotarł "Newsweek". Odpowiednie traktowanie miało również przysługiwać psu Piotra Dudy.

Cała kuchnia się śmiała, że jak przyjeżdża Duda, to nawet pies jest na all-inclusive - opowiadała w rozmowie z tygodnikiem jedna z kobiet zatrudniona w hotelowej gastronomii. All-inclusive polegało nie tylko na dostarczeniu psu jego ulubionej karmy (marki Eukanuba), ale również na zapewnieniu ręczniczków haftowanych imieniem zwierzaka - Kacper albo Kacperek. Napisy w złotym kolorze miały być umieszczone również na psich miskach.

Reklama

Piotr Duda ostro zaatakował "Newsweek" za publikację o przepychu, w jakim rzekomo miał pławić się na koszt Solidarności.

W ciągu ostatnich sześciu lat byłem pięć razy służbowo w hotelu "Bałtyk", prywatnie raz, a nie - jak pisze "Newsweek" - 27 - oburzył się przewodniczący Solidarności. Wówczas - jak mówił - zapłacił 85 złotych za dobę i skorzystał z dwóch zabiegów wliczonych w cenę. Zaprzeczył też jakoby na miejscu był z teściową, bo ona nie żyje od 20 lat.

Potem wyliczał, które terminy się nie zgadzają. Jak podkreślił, jeden z nich zupełnie nie pasuje, bo w tym czasie był za granicą, w Baku. Na przykład w majowy weekend 2014 roku uruchamiał w Gdańsku kampanię "Sprawdzam polityka". W listopadzie 2014 był natomiast na uroczystościach u Bronisława Komorowskiego, gdzie uczestniczyli też szefowie CBA i NIK oraz marszałek Senatu. W styczniu 2015 roku był natomiast na spotkaniu w kopalni Brzeszcze i uczestniczył też w protestach na Śląsku, podczas których padły skierowane do parlamentarzystów słowa "Wiemy, gdzie mieszkacie".

Odniósł się nawet do doniesień na temat luksusów dla jego psa. Tłumaczył, że zabierał Kacperka do hotelu, kiedy jeździł na służbowe posiedzenia związkowe. Oburzył się również, że jego pies nie je wspomnianej w artykule specjalnej, przeznaczonej dla yorków karmy Eukanuba, a Royal Canin. - Worek na miesiąc! - uściślał. Nieprawdą miała być również informacja, jakoby jego pies spał w specjalnie przygotowanym leżaczku. - Kacper śpi ze mną i z żoną w łóżku. Od początku - stwierdził Piotr Duda i dodał: - Zrobię coś dla Kacperka. Kupię mu pluszowego liska, wyhaftuję na nim "Newsweek" i będzie miał gryzaczek.

Przewodniczący NSZZ "Solidarność" sprostował też inne informacje medialne na swój temat. Oświadczył, że nie mieszka w XIX-wiecznej kamienicy, ale w domku w Gliwicach. Zarabia miesięcznie przeszło 11 tysięcy złotych brutto, a 97 procent swojego funduszu reprezentacyjnego przeznacza na cele społeczne, w tym na pomoc dla dawnych działaczy związku. Zaprzeczył również, jakoby miał stylistę, a jego przemówienia pisała firma PR-owska. Oświadczył, że nie da się złamać, a przewodniczącego związku nie będzie wybierać "Newsweek" ani Platforma Obywatelska, ale związkowcy.

Piotr Duda zapowiedział, że prawdy będzie dochodził w sądzie. - "Newsweek" próbował mnie upokorzyć, ale ust mi nie zamknie - zaznaczył przewodniczący Solidarności.