Dziennik.pl poszedł tropem wypowiedzi prof. Marcina Króla opublikowanej w zeszłym tygodniu w "Dzienniku Gazecie Prawnej". Ten zauważył m.in., że prezydent Andrzej Duda dokonał innowacji, wręczając nominacje profesorskie pocztą. - Nie wiem, czy wysyłanie pocztą nominacji profesorskich jest legalne, a nawet jeżeli tak, to jest niezgodne z dobrymi obyczajami, które są ważniejsze niż prawo - pisał. I oceniał: - Prezydent Duda powinien to wiedzieć od rodziców. Takie poniżanie autorytetów nie przystoi głowie państwa.

Reklama

Profesorami zostali bez honorów

Oburzenia nie ukrywa także nowo mianowana profesor (chce pozostać anonimowa). Nie tyle brakiem szansy na spotkanie z prezydentem (nie darzy go sympatią), o ile samą formą kontaktu.- Prezydent nawet ze swoich prerogatyw nie korzysta, a tu jeszcze referendum chciał urządzić!? Ambasadorów też będzie nominował listownie? - dorzuca jeszcze w rozmowie z dziennik.pl prof. Marcin Król.

Co na to Kancelaria Prezydenta? Choć od razu przyznaje, że wręczanie nominacji profesorom odbywa się podczas uroczystości w Pałacu Prezydenckim lub Belwederze, to - jak zaznacza - stara się wychodzić naprzeciw potrzebom zgłaszanym przez profesorów. "Wobec tych, którzy z przyczyn nie leżących (sic! pisownia oryginalna - przypis red.) po stronie Kancelarii Prezydenta RP nie mogli lub nie chcieli uczestniczyć w uroczystości, stosowana była i nadal jest praktyka wysyłania oryginałów aktów nadania tytułu profesora drogą pocztową - na wyraźną pisemną prośbę profesorów, którzy o to wystąpią" - tłumaczyła w odpowiedzi na przesłane przez nas pytania.

Reklama

Problem jednak w tym, że o to wcale nie jest tak łatwo. Bo kiedy blisko 15 lat temu poprosił o to prof. Król (był w tym czasie zagranicą), to Kancelaria Prezydenta mu odmówiła. Obyczaj nakazuje, że wręcza je Prezydent, więc gdyby miał Pan zaświadczenie, że jest chory i nie rusza się łóżka, to w takiej sytuacji oczywiście tak, usłyszał. - Trzymano się tego obyczaju twardo, więc swoją nominację odebrałem dopiero po kilku tygodniach - wspomina.

Tymczasem na początku sierpnia tego roku poprzedni szef Kancelarii Prezydenta RP Jacek Michałowski do nominowanych pisał wprost: "Ponadto uprzejmie informuję, że istnieje możliwość przesłania przez Kancelarię Prezydenta RP oryginału aktu nominacyjnego, na wskazany przez Pana Profesora adres".

Informacja Szefa Kancelarii RP przeznaczona była dla osób, które nie chcą lub nie mogą osobiście wziąć udziału w uroczystości, dopowiada dziś szef kancelarii, wskazując dodatkowo na fakt, że nominacje podpisane została pod koniec kadencji Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego.

Reklama

Przy bramce wejściowej i trzech żołnierzach

Znaleźli się jednak i tacy, którzy mimo takiej możliwości, nominację zdecydowali się odebrać osobiście. Jednym z nich był Adam Wielomski, politolog i prawicowy publicysta; kieruje Zakładem Polityki i Systemów Bezpieczeństwa na Uniwersytecie Przyrodniczo-Humanistycznym w Siedlcach. - Wybrałem odbiór osobisty, bo mieszkam w Warszawie - tłumaczył swego czasu.

I jakie było jego zaskoczenie, kiedy okazało się, że musiał ją przyjąć "z rąk urzędnika przy bramce wejściowej do Kancelarii". - Imprezę uświetnił udział trzech żołnierzy BOR pilnujących tejże bramki wejściowej. Oto Państwo Polskie z bytu prawno-publicznego przekształca się w byt prywatno-partyjny - ironizował potem na Facebooku.

Wielomski wskazywał przy tym, że "od osoby, która wręczała mu nominację, dowiedział się, że większość z ok. 80-90 nominowanych osób zdecydowała się na pocztę".

Dalsze kontrowersje wokół uroczystości, której nie było

- Nie tłumaczcie się głupio, a róbcie właściwie. Elementem otrzymania tytułu profesorskiego jest jej uroczyste wręczenie przez prezydenta! Wszelkie procedury dotyczące symbolicznych formuł majestatu Prezydenta RP muszą być dotrzymane - grzmi Ryszard Kalisz, który przez kilka lat kierował Kancelarią Prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.

Przekonuje, że nie ma takiej możliwości, żeby nominację dostać pocztą, bo - jak wyjaśnia - "w kategoriach funkcjonowania konstytucji jest wiele tzw. uzusów, czyli tego rodzaju zwyczajów, które stały się normą". - To właśnie jeden z nich. Ba, wiele państw funkcjonuje na zasadzie zwyczaju. Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Północnej Irlandii nie ma nawet spisanej konstytucji - przytacza kolejne argumenty.

- Miałem wątpliwości, czy to jest legalnie - przyznaje także prof. Król. I dodaje: - Otóż jest. Okazuje się, że w dokumentach jest napisane "nadaje” a nie "wręcza”. A to nie jest już tak precyzyjne określenie.

Od początku tego roku do Kancelarii Prezydenta z prośbami o przesłanie aktu nominacyjnego - bez konieczności stawienia się na uroczystym przekazania aktu - wystąpiło 32 profesorów.