Odkąd rząd PiS zapowiedział odwrócenie reformy poprzedników polegającej na likwidacji części lokalnych posterunków policji, w gminach daje się wyczuć poruszenie. Wiele z nich liczy na to, że uda im się namówić Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji do reaktywacji siedzib funkcjonariuszy.

Reklama

Resort potwierdza, że wpływają do niego sygnały od lokalnych władz w tej sprawie. Na razie jednak nie informuje, ile posterunków zamierza przywrócić. Przypomnijmy, że ich liczba spadła z 811 w 2007 roku do zaledwie 399 na koniec 2015 r.

Policja i poprzedni rząd woleli cały proces nazywać nie likwidacją, lecz reorganizacją. - Zmiany przynoszą oczekiwane efekty – więcej policjantów na ulicach, a mniej za biurkami - przekonywała policja w komunikacie w 2012 roku.

Nowy rząd ma diametralnie inne zdanie na ten temat. - Aktualnie trwają prace nad wdrożeniem narzędzia pozwalającego na analizę i ocenę stanu bezpieczeństwa na obszarach poszczególnych szczebli podziału administracyjnego kraju w postaci tzw. map zagrożeń - tłumaczy nam wydział prasowy MSWiA. To na podstawie tych map, tworzonych wspólnie z władzami lokalnymi, podejmowane będą decyzje odnośnie ewentualnej reaktywacji posterunków na danym terenie. - Wynikiem tych analiz mogą być decyzje o tworzeniu bądź odtwarzaniu posterunków. Nie mogą one jednak następować automatycznie, jak to niejednokrotnie miało miejsce przy ich likwidacji, lecz zawsze będą poprzedzane pogłębioną analizą - stwierdza resort.

Reklama

Większość lokalnych włodarzy przekonuje, że sytuacja sprzed reformy była dla nich korzystniejsza. Nie rozumieją, dlaczego przy likwidacji posterunków kierowano się głównie względami ekonomicznymi. - Bliskość policjantów sprzyja bezpieczeństwu mieszkańców. Już rok temu wnioskowaliśmy o powrót posterunku, ale sytuacja polityczna raczej temu nie sprzyjała - opowiada Tomasz Andrzej Suryś, wójt Milejowa w woj. lubelskim.

Wnioskować o powrót posterunku zamierzają także władze mazowieckiej gminy Rząśnik. Jednak zastępca wójta Paweł Abramczyk przyznaje, że łatwiej było posterunek zlikwidować niż teraz go przywrócić. Teraz w dawnej siedzibie policjantów mieści się bowiem klub seniora. - Zastanawialiśmy się, czy na tym terenie nie wybudować jeszcze przedszkola gminnego - mówi. A to nie jedyny problem. - Po likwidacji współfinansowaliśmy z drugą gminą zakup samochodu, dla tamtejszego posterunku. Policja nie ma środków na doposażenie drugiego posterunku, gdyby ten u nas został reaktywowany. Gmina będzie więc musiała wziąć koszty zakupu nowego wozu na siebie. Trzeba też będzie wyremontować budynek, a nie wiadomo, czy MSWiA będzie mogło to sfinansować - wskazuje Paweł Abramczyk.

Pomysłów na reorganizację po likwidacji posterunków gminom nie brakowało. W Cycowie (woj. lubelskie) w dawnym komisariacie mieści się teraz biblioteka. W Bakałarzewie po dwóch latach od likwidacji posterunku (w 2013 r.) uruchomiono finansowany przez gminę punkt policyjny, w którym policjanci pełnią służbę dwa razy w tygodniu.

Reklama

W nieoficjalnych rozmowach część samorządowców przyznaje, że likwidacja posterunku nie wpłynęła jakoś szczególnie na poczucie bezpieczeństwa. -Będziemy wnioskować o przywrócenie posterunku, ale nie odczuwamy szczerze mówiąc jakiejś zmiany na gorsze, gdy tego posterunku nie ma. Bardziej niż o realne bezpieczeństwo chodzi o zwykłe samopoczucie mieszkańców, zwłaszcza tych starszych - nie ukrywa jeden z wójtów.

Z danych Komendy Głównej Policji wynika, że w ogólnym rozrachunku liczba np. bójek lub pobić maleje. W 2008 roku, gdy zaczęła się likwidacja posterunków w całym kraju, policjanci wszczęli 13,4 tys. postępowań w tej sprawie, a w 2014 r. - nieco ponad 7,1 tys. W tym samym okresie spadła też liczba stwierdzonych zabójstw - z 759 do 526.

Oczywiście dane te nie mogą w pełni oddać obrazu sytuacji. Pozostaje odwieczne pytanie, czy mniejsza liczba stwierdzonych przestępstw to efekty działań policji, czy wręcz przeciwnie - dowód na spadek wykrywalności tych zjawisk. Ponadto wiele lokalnych incydentów nigdy nie trafia do policyjnych statystyk, bo nie są zgłaszane. Mimo to gminy, widząc szansę na przywrócenie posterunku, korzystają z okazji. - Jak dają, to brać. Lepiej by funkcjonariuszy utrzymywał rząd, niż moja gmina - kwituje jeden z wójtów.