Wykorzystanie zgód następczych posłużyło zamieceniu pod dywan afery korupcyjnej w Sądzie Najwyższym - takie zdanie padło w wywiadzie udzielonym DGP z ust wiceministra sprawiedliwości Marcina Warchoła i wywołało burzę. Od razu na te słowa zareagował Sąd Najwyższy. Jego rzecznik prasowy prof. Dariusz Świecki wydał w tej sprawie specjalne oświadczenie. Krytykuje w nim wiceministra w rządzie PiS i protestuje przeciwko używaniu takich słów.

Reklama

Wypowiedź wiceministra - zdaniem rzecznika- stawia w negatywnym świetle Sąd Najwyższy i podważa jego autorytet jako konstytucyjnego organu sprawującego nadzór judykacyjny nad działalnością sądów, a to chyba nie było i nie mogło być celem wypowiedzi wiceministra sprawiedliwości.

Rzecznik przypomina, że Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku prowadziła śledztwo w tej sprawie, które w czerwcu ubiegłego roku umorzyła. W świetle tej decyzji procesowej nie ma podstaw do twierdzenia o aferze korupcyjnej w Sądzie Najwyższym niezależnie od powodów wydania postanowienia o umorzeniu - podkreśla rzecznik.

Jak twierdzi, teza wiceministra, nie została poparta żadnymi dodatkowymi informacjami, które mogłyby ją uzasadniać. Rzecznik uważa też, że Warchoł sugeruje, że w Sądzie Najwyższym doszło do popełnienia przestępstwa korupcji, które w odbiorze społecznym ma jednoznacznie negatywny wydźwięk.

Reklama

Zdaniem prof. Świeckiego wiceminister chce też pokazać, że celowo sprawa ta nie była wyjaśniana, gdyż została zamieciona pod dywan. Od pana dra M. Warchoła z racji sprawowanego urzędu i posiadanego wykształcenia prawniczego należałoby oczekiwać większej powściągliwości w formułowaniu własnych osądów - pisze rzecznik SN. Dodaje także, że w Polsce przecież obowiązuje nadal zasada, że o popełnieniu przestępstwa orzeka sąd, a nie urzędnicy (art. 5 § 1 k.p.k.).