Proces, który w pierwszej instancji dotyczył dwóch policjantów, związany był z zatrzymaniem przez nich do kontroli drogowej, w październiku 2011 roku, pracownika białostockiego Urzędu Kontroli Skarbowej. Jednak oprócz sprawdzenia jego stanu trzeźwości, zarządzone zostało przeszukanie samochodu, a jeden z dokonujących kontroli funkcjonariuszy znalazł za fotelem pasażera małe zawiniątko. Okazało się, że zawierało kilka gramów marihuany.

Reklama

Na tej podstawie mężczyzna został zatrzymany. W prowadzonym przeciwko niemu śledztwie zbierane dowody zaczęły jednak wskazywać na to, że zatrzymanie na drodze nie było przypadkowe, a narkotyki mogły być podrzucone, by skierować przeciwko urzędnikowi skarbowemu postępowanie karne.

Okazało się też m.in., że zanim doszło do zatrzymania, sporządzony został nieprawdziwy meldunek, że urzędnik handluje narkotykami, a jego dane osobowe i dane jego samochodu były też sprawdzane w policyjnym systemie.

Reklama

Obaj policjanci zostali oskarżeni m.in. o przekroczenie uprawnień. Po przeprowadzeniu postępowania dowodowego sąd pierwszej instancji ocenił jednak, że jeden z nich był jedynie "narzędziem", czyli nie był świadom, iż zatrzymanie nie było przypadkowe, a narkotyk, który znalazł w samochodzie, został w rzeczywistości podrzucony przez drugiego z oskarżonych funkcjonariuszy.

Dlatego pierwszego z nich uniewinnił, a drugiego (obecnie jest na emeryturze) skazał na karę więzienia bez zawieszenia. Dodatkowo orzekł też konieczność zapłaty przez skazanego 30 tys. zł jako częściowego zadośćuczynienia oraz podanie wyroku do publicznej wiadomości w dwóch regionalnych gazetach.