Świadkiem była kobieta, która pracowała w Amber Gold. Sędzia Lidia Jedynak wydała zakaz upubliczniania jej zeznań oraz ujawniania danych osobistych.

Na zakończenie rozprawy obrońca oskarżonego Michał Komorowski ujawnił, że trzy dni temu otrzymał na swój telefon komórkowy sms-a z informacją, że istnieje nieformalny kontakt między Marcinem P. z jednym z pracowników sądu, co może pomóc w uchyleniu aresztu dla b. prezesa Amber Gold. - Sugerowano mi, że ja powinienem się do kogoś zgłosić, żeby ktoś mógł coś załatwić - powiedział dziennikarzom.

Reklama

Adwokat uznał, że ten sms jest prowokacją i poprosił sąd o przekazanie tej sprawy do sprawdzenia prokuraturze. Sąd przychylił się do tego wniosku.

Obrońca oskarżonej Anna Żurawska złożyła wniosek do sądu, aby kolejne rozprawy trwały maksimum cztery godziny i kończyły się o godz. 13.00. Jej zdaniem, dłuższe rozprawy sprawiają, że 7-miesięczne dziecko Katarzyny P. nie ma z nią kontaktu przez ponad 12 godzin. Sąd odrzucił jednak tę prośbę.

Reklama

Katarzyna P. jest dowożona do sądu z aresztu w Grudziądzu, gdzie działa oddział położniczo-ginekologiczny oraz są warunki do opieki nad dziećmi. Według doniesień mediów, oskarżona podczas wcześniejszego pobytu w areszcie zaszła w ciążę, a ojcem jej dziecka jest więzienny strażnik.

W akcie oskarżenia prokuratura uznała, że przed sądem powinno się przesłuchać prawie 430 świadków. Natomiast wniosek o przesłuchanie wszystkich pozostałych pokrzywdzonych (łącznie jest ich ok. 19 tys. osób - PAP) został złożony przez obrońcę oskarżonego Marcina P. Ten wniosek będzie rozpatrzony przez sąd w późniejszym terminie.

Jak tłumaczyła wcześniej dziennikarzom prokurator Magdalena Guga, wskazani przez śledczych świadkowie to głównie byli pracownicy Amber Gold oraz osoby, które blisko ze spółką współpracowały świadcząc na jej rzecz liczne usługi. Wśród świadków, będą też w części osoby pokrzywdzone, ponieważ część pracowników Amber Gold miała założone lokaty.

Reklama

- Po dzisiejszym przesłuchaniu świadka widać, że istnieje ogromna potrzeba uzupełnienia materiału dowodowego zgromadzonego w sprawie. Po ilości pytań zadawanych dziś zarówno przez sąd, jak i przez strony widać, że dotychczasowe czynności nie wyczerpały wszystkich wątków o jakie świadkowie powinni być pytani (…) To utwierdza mnie w przekonaniu, że istnieje potrzeba przesłuchania pokrzywdzonych, którzy jako tacy nie zostali zawnioskowani przez prokuraturę. Dla oceny przestępstwa oszustwa konieczne jest przesłuchanie wszystkich pokrzywdzonych - powiedział dziennikarzom obrońca Marcina P.

Podczas dwóch pierwszych rozpraw sąd odczytywał wyjaśnienia ze śledztwa obojga oskarżonych. Podobnie, jak w przypadku pierwszego świadka, sąd zdecydował o zakazie upowszechniania treści wyjaśnień Marcina P. i Katarzyny P.

Kolejną rozprawę zaplanowano na czwartek 7 kwietnia.

9 tysięcy strom 20 tysięcy świadków

Akt oskarżenia w tej sprawie sporządzony przez Prokuraturę Okręgową w Łodzi liczy prawie 9 tys. stron. W śledztwie, prowadzonym wspólnie z Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego, przesłuchano prawie 20 tys. świadków.

Według śledczych, Marcin P. i jego żona oszukali w latach 2009-12 w ramach tzw. piramidy finansowej w sumie niemal 19 tys. klientów spółki, doprowadzając ich do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł. Prokuratura ustaliła, że spółka Amber Gold była tzw. piramidą finansową, a oskarżeni bez zezwolenia prowadzili działalność polegającą na gromadzeniu pieniędzy klientów parabanku.

Zdaniem śledczych, klienci od początku przy zawieraniu umów byli wprowadzani w błąd co do sposobu przeznaczenia zainwestowanych przez nich pieniędzy - zapewniano ich, że za pieniądze kupowane będzie złoto, srebro lub platyna, co potwierdzać miały wystawiane certyfikaty. Lokaty rzekomo miały być ubezpieczone i gwarantowane przez Fundusz Poręczeniowy AG, na który klienci musieli wpłacać 1 proc. wartości każdej lokaty.

Obok oszustwa znacznej wartości oskarżonym zarzuca się także pranie pieniędzy wyłudzonych od klientów parabanku. Oskarżeni wielokrotnie - według śledczych - przelewali je na różne konta bankowe m.in. spółek grupy Amber Gold oraz innych podmiotów i osób.

Jak ustalono, ostatecznie zainwestowane pieniądze przed upadkiem spółki odzyskało zaledwie ok. 3 tys. z prawie 19 tys. jej klientów - w sumie było to niemal 291 mln zł.

Katarzyna i Marcin P. pieniądze pozyskane z lokat wydawali na rozmaite cele - m.in. na finansowanie linii lotniczych OLT Express (nieistniejący już krajowy przewoźnik, w którym głównym inwestorem była Amber Gold - PAP) przeznaczono prawie 300 mln zł. Część dochodów szła też na wynagrodzenia. Ustalono, że z tego tytułu oskarżeni wypłacili sobie 18,8 mln zł.

Śledczy uznali, że Katarzyna i Marcin P. działali w celu osiągnięcia korzyści majątkowej i uczynili sobie z tej działalności stałe źródło dochodu. W sumie Marcin P. został oskarżony o cztery przestępstwa, a Katarzyna P. o 10. Grożą im kary do 15 lat więzienia.

Oskarżeni w trakcie śledztwa nie przyznali się do winy i odmówili składania wyjaśnień, bądź składali je sprzeczne z prokuratorskimi ustaleniami.

Amber Gold to firma, która miała inwestować w złoto i inne kruszce. Działała od 2009 r., a klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji - od 6 do nawet 16,5 proc. w skali roku - które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych. 13 sierpnia 2012 r. firma ogłosiła likwidację, tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich.