Złożony do Sądu Okręgowego w Opolu wniosek dotyczy zasądzenia odszkodowania i zadośćuczynienia dla Stanisława Jałowieckiego (na podawanie danych zgodę wyraziła adwokat wnioskującego Iwona Kornaś-Pierzak), który stara się o nie na podstawie ustawy o uznaniu za nieważne orzeczeń wydanych wobec osób represjonowanych za działalność na rzecz niepodległego bytu państwa polskiego.

Reklama

Jałowieckiego nie było w piątek w sądzie. W odczytanym uzasadnieniu wniosku wskazano, że został on uznany za winnego i skazany na karę 10 miesięcy pozbawienia wolności na podstawie zapisów dekretu z grudnia 1981 roku o stanie wojennym za to, że w okresie od grudnia 1981 do kwietnia 1982 roku w Opolu, będąc członkiem zawieszonego wtedy NSZZ Solidarność, nie odstąpił od działalności związkowej i kontynuował ją.

Jak wskazano we wniosku Jałowiecki, jako przewodniczący zarządu regionu "S" Śląska Opolskiego, np. brał udział w spotkaniach działaczy; zajmował się kwestią przepływów informacji z zakładów pracy do ośrodków związkowych, które obejmowały też problematykę pomocy dla rodzin osób internowanych czy redagował pisma opozycyjne. Z uwagi na działalność musiał się ukrywać przed zatrzymaniem ze strony ówczesnych władz. Potem - jak relacjonował treść wniosku w piątek sędzia Robert Mietelski - „nie tylko był zmuszony do tego, by odbywać karę pozbawienia wolności z kryminalistami, ale musiał również zakończyć karierę naukową i zmuszony był do opuszczenia kraju”.

Reklama

We wniosku wskazano, że Jałowiecki w latach 80. „został skazany za czyny związane z działalnością na rzecz niepodległego bytu państwa polskiego" i "poniósł osobistą szkodę poprzez odbywanie niezasadnie kary pozbawienia wolności".

W związku z tym, że w złożonym wniosku nie określono kwot zadośćuczynienia i odszkodowania, jakich domagał się b. eurodeputowany, sąd zwrócił się do Jałowieckiego o sprecyzowanie żądania w tym zakresie. W piśmie przesłanym do sądu Jałowiecki podał, że po zapoznaniu się z orzecznictwem w podobnych sprawach wnosi o odszkodowanie w wysokości 25 tys. zł za każdy miesiąc pozbawienia wolności, a wysokość zadośćuczynienia pozostawia do uznania sądu.

Reklama

Adwokat Kornaś-Pierzak na piątkowej rozprawie poinformowała jednak, że dochodzić będzie zasądzenia zadośćuczynienia w wysokości po 50 tys. zł za każdy miesiąc pozbawienia wolności. Z uwagi na problemy dowodowe i upływ czasu odstąpiła natomiast w imieniu swojego klienta od żądania dot. odszkodowania.

Przedstawicielka prokuratury mówiła w piątek, że przychyla się do zasądzenia zadośćuczynienia, ale – jak zaznaczyła „na chwilę obecną uważa roszczenie za wygórowane”. Zaznaczyła, że co do konkretnej kwoty sprecyzuje swoje stanowisko po przeprowadzeniu postępowania dowodowego.

Po przesłuchaniu żony Jałowieckiego, na czas którego sąd wyłączył jawność, prokuratura wniosła o zapoznanie się z aktami sprawy lustracyjnej b. europosła. Sąd postanowił, że zwróci się do IPN o akta tej sprawy, ale jak zaznaczył – decyzję o tym, czy zaliczyć je do dowodów – podejmie później. Rozprawę odroczono.

Jałowiecki to jeden z działaczy pierwszej "Solidarności"; potem pierwszy marszałek woj. opolskiego; europarlamentarzysta i jeden z czołowych polityków PO. Działalność polityczną przerwał po tym, jak w 2007 r. został uznany za "kłamcę lustracyjnego" z powodu trzech ulotek, jakie przeanalizował jeszcze w roku 1973. Sąd Lustracyjny uznał w związku z tym, że współpracował on w charakterze konsultanta z organami bezpieczeństwa PRL. Podkreślał jednak wówczas, że Jałowiecki nie był tajnym współpracownikiem SB i na nikogo nie donosił; udzielił tylko "jednorazowej konsultacji". Według sądu, jego "zasadniczym błędem" było jednak, że nie ujawnił tego w oświadczeniu.

W 2009 roku Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu, do którego odwołał się Jałowiecki, uznał że nie miał on zagwarantowanego wystarczającego prawa do obrony.

W Encyklopedii Solidarności podano, że Jałowiecki od września 1980 r. był w Solidarności. Po 13 grudnia 1981 r. był m.in. współorganizatorem i liderem podziemnej działalności związkowej na Śląsku Opolskim i redaktorem pism podziemnych. 14 maja 1982 r. został aresztowany. Przetrzymywany był w piwnicach aresztu Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej, a następnie Areszcie Śledczym w Opolu i został skazany przez Sąd Śląskiego Okręgu Wojskowego we Wrocławiu na 10 m-cy pozbawienia. Został zwolniony na koniec stycznia 1983 r.

Po odzyskaniu wolności Jałowiecki dalej był nękany przez bezpiekę. Nigdy nie dał się jednak zwerbować SB ani wciągnąć do PZPR. W 1984 r. został "wpisany do indeksu osób niepożądanych w PRL" i wyjechał za granicę. Pracował w rozgłośni polskiej Radia Wolna Europa. Do Polski wrócił dopiero w 1989 roku.