Jak wyjaśnił dyrektor Biura Edukacji Publicznej IPN Andrzej Zawistowski, w skali kraju jeszcze sporo nazw nawiązuje do systemu komunistycznego. Na przykład jeżeli chodzi o nazwy ulic może to być nawet ponad 1,5 tys.

Reklama

- Według naszych danych wciąż funkcjonuje 131 ulic upamiętniających PKWN, 32 ulice "40-lecia PRL", 11 ulic Armii Czerwonej, a nawet cztery ulice Władysława Gomułki. Jest ulica Polskiej Partii Robotniczej czy Feliksa Kona, członka bolszewickiego rządu, który przy pomocy Armii Czerwonej szykował się do objęcia władzy w Polsce w 1920 r. Karol Świerczewski także jest nadal patronem 196 ulic w Polsce. Po wejściu w życie ustawy przed samorządami stanie zadanie dokładnego zweryfikowania podległych sobie terenów - mówił Zawistowski.

Ustawa o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej czeka na podpis prezydenta, w piątek Senat nie zgłosił do niej poprawek. Zgodnie z ustawą nazwy budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej, w tym dróg, ulic, mostów i placów nadawane przez jednostki samorządu terytorialnego nie mogą upamiętniać osób, organizacji, wydarzeń lub dat symbolizujących komunizm lub inny ustrój totalitarny, ani w inny sposób takiego ustroju propagować.

Oznacza to, że nie można nadawać takich nazw. Ewentualną decyzję o stwierdzeniu nieważności uchwały nadającej nazwę budowli, obiektowi lub urządzeniu użyteczności publicznej - jeśli nosiłby nazwę niezgodną z ustawą - podejmowałby wojewoda. Przed wydaniem takiej decyzji byłby on zobowiązany do zasięgnięcia opinii Instytutu Pamięci Narodowej. Jednocześnie samorządy będą miały obowiązek zmiany dawniej nadanych nazw, jeśli związane są one z osobami, wydarzeniami i datami, które będą zakazane według ustawy.

Reklama

W ocenie Zawistowskiego uchwalenie ustawy jest krokiem w dobrym kierunku. - Wystarczy przypomnieć, że w dwóch minionych kadencjach parlamentu pracowano nad taką ustawą. Przyjęto ją też bez głosu sprzeciwu, przy jednym wstrzymującymi się. Pokazuje to, że konieczność uregulowania tych kwestii nie budzi kontrowersji politycznych. Dla IPN to nie jest nowa sprawa – jest obecna w naszych pracach praktycznie od początku działalności Instytutu. Przypomnę, że w ubiegłym roku doprowadziliśmy do likwidacji ostatniej ulicy Bieruta - powiedział dyrektor.

Przypomniał, że ustawa przede wszystkim dotyczy dróg, ulic, mostów i placów. - Myślę, że to będzie większość przypadków. Natomiast może zaistnieć wiele przypadków jednostkowych, ale wiedza na ten temat najczęściej jest w posiadaniu społeczności lokalnych. Stąd tak ważną rolę ustawodawca przewidział tu dla samorządów - zauważył Zawistowski.

Reklama

Podkreślił też, że w myśl ustawy, rolą IPN będzie przygotowywanie opinii w procesie wydawania przez wojewodów zarządzeń o nieważności uchwały nadającej nazwę danemu obiektowi. Na zmianę nazw samorządy będą miały 12 miesięcy. - Rola IPN została przez ustawodawcę wyraźnie określona i jesteśmy w stanie jej podołać - deklarował Zawistowski. Jak zaznaczył, ustawa jednak w praktyce dla IPN nic nie zmienia, ponieważ od lat samorządy zasięgają opinii Instytutu w kwestiach dotyczących historii najnowszej.

Jak dodał, mogą się oczywiście pojawiać trudności interpretacyjne czy dana nazwa propaguje wspomniane w ustawie treści, stąd niezbędne jest zgromadzenie dokumentacji powstałej w procesie nadawania konkretnej nazwy. - W takiej dokumentacji jasno jest określone, czy np. ulica 22 lipca upamiętnia będący podstawą komunistycznej władzy manifest PKWN z 1944 r. czy konstytucję Księstwa Warszawskiego z 1807 r. - zaakcentował.

Odnosząc się do kwestii koncepcji nadawania nowych nazw w miejsce tych nawiązujących do komunizmu podkreślił, że generalnie jest to rola samorządu. - Oczywiście IPN – jeżeli zajdzie taka potrzeba i pojawi się konkretna prośba – jest w stanie przedstawić wiele osób i wydarzeń, które zasługują na upamiętnienie w przestrzeni publicznej. Od lat prowadzimy projekt "Patroni naszych ulic", w ramach którego przygotowujemy broszury biograficzne. To już blisko 40 tytułów. Trafiają one później do domów i mieszkań przy ulicy danej osoby. Najważniejsze jest jednak, by tu społeczności lokalne świadomie i czynnie uczestniczyły w przeprowadzanych zmianach - podsumował Zawistowski.