Jak powiedziała na konferencji prasowej, będzie to kolejny etap walki miasta z handlem tzw. substancjami zastępczymi, potocznie zwanymi dopalaczami.

W ubiegłą środę magistrat przedstawił ultimatum właścicielom pięciu nieruchomości, w których - według danych policji - na terenie miasta prowadzona jest sprzedaż odurzających substancji. Mieli oni w 48 godzin rozwiązać umowy z najemcami lokali prowadzącymi taki handel. W innym przypadku miasto zapowiedziało złożenie do sądu pozwów z żądaniem wysokich odszkodowań.

Reklama

W poniedziałek spotkaliśmy się z czterema grupami właścicielskimi wytypowanych nieruchomości. Dwie z nich zadeklarowały wymówienie umów najmu lokali. Wynajmujący powierzchnie handlowe tłumaczyli, że nie wiedzieli, jakiego typu działalność jest tam prowadzona. Mogę więc ogłosić, że w tych punktach handlu dopalaczami już nie będzie. Natomiast w przypadku dwóch kolejnych lokali nie udało się osiągnąć porozumienia i zdecydowaliśmy się na złożenie pozwów. Trafią one do sądu w poniedziałek – poinformowała Mrozowska-Nieradko.

Jeden z pięciu kamieniczników nie odpowiedział jeszcze na wezwanie UMŁ; do rozmów z nim ma dojść w środę.

Reklama

Mec. Jarosław Stasiak z biura prawnego UMŁ zapowiedział, że pozwy będą miały podobne uzasadnienie, jak w przypadku złożonego wcześniej pozwu na kwotę 1,1 mln zł przeciw właścicielom innej nieruchomości w centrum Łodzi, gdzie mieści się sklep z dopalaczami. Opieramy się na art. 144 kodeksu cywilnego, czyli zaburzania stosunków dobrosąsiedzkich. W pobliżu obu lokali znajdują się budynki należące do miasta, a ta działalność może wpłynąć na spadek ich wartości – tłumaczył. Dodał, że jeszcze nie jest znana dokładna kwota, jednak ma być ona zbliżona do miliona zł.

Magistrat uważa, że istnienie sklepów, w których można kupić dopalacze, jest wysoce dolegliwe dla mieszkańców sąsiednich nieruchomości, gdyż osoby będące pod wpływem środków psychotropowych stanowią stałe zagrożenie. Przedstawiciele miasta nie chcieli zdradzić lokalizacji sklepów, by – jak podkreślono - nie robić im dodatkowej reklamy.

Zdaniem Mrozowskiej-Nieradko, Łódź jest jedynym miastem w Polsce, które w ostatnim czasie podjęło tyle różnorodnych działań, by zwalczyć handel dopalaczami.

Reklama

Jeszcze w tym tygodniu biuro prawne UMŁ wspólnie z Miejskim Rzecznikiem Konsumentów ma przedstawić kolejne kroki prawne wymierzone bezpośrednio w handlujących dopalaczami. Mają to być pozwy przygotowane na podstawie Ustawy o Ochronie Konkurencji i Konsumentów.

W maju łódzcy radni jednogłośnie przyjęli uchwałę, w której zaapelowali do ministra sprawiedliwości, Sejmu i Senatu o podjęcie działań przeciwko sprzedaży dopalaczy, podkreślając, że władze samorządowe wyczerpały już prawne możliwości eliminowania procederu sprzedaży tych substancji.

Punkty, w których sprzedawane są dopalacze przez ostatnie miesiące intensywnie kontrolowała Wojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w asyście policji; ich właściciele otrzymywali nakazy natychmiastowego zaprzestania działalności. Przed punktami sprzedaży prowadzono także długo trwające remonty chodnika – wstęp pieszych na remontowany odcinek był zabroniony, a osoby łamiące nakaz narażały się na 50 zł mandatu wymierzane przez pilnujące terenu patrole Straży Miejskiej.

Dopalacze to potoczne określenie mających działanie psychoaktywne substancji i ich mieszanek, nieznajdujących się na liście substancji kontrolowanych przepisami ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Z danych konsultanta krajowego w dziedzinie toksykologii klinicznej wynika, że w 2015 r. zgłoszono łącznie ok. 7,2 tys. podejrzeń zatruć dopalaczami, w tym prawdopodobnie 24 zgony mogące mieć związek z ich zażyciem. Najwięcej przypadków zatruć wystąpiło na terenie województw: śląskiego, łódzkiego, wielkopolskiego, kujawsko-pomorskiego, mazowieckiego oraz lubuskiego.