"Zasada jest taka w takich rzeczach, że chcemy zrobić mądrze, nikomu nie chcemy zrobić żadnej krzywdy i tak będziemy działać. Ale też nie tworzymy dokumentów, które kiedyś mogłyby zadziałać na czyjąś niekorzyść. Ja szanuję, że ksiądz ma takie zdanie, ale wie ksiądz, w kościele to jest trochę tak, jak w zakonie. Jeden ma jedno rozeznanie, a drugi ma w hierarchii wyżej i trzeba się oddać temu wyższemu" - tak prawnicy przekonywali wikariusza, by nie zawiadamiał policji, że kościelny Kazimierz K. molestuje dzieci.

Kazimierz K. dziś zasiada na ławie oskarżonych. Odpowiada za molestowanie pięciorga dzieci. Jednak droga prowadząca przed sąd nie była łatwa. Jak pisze w obszernych artykule "Gazeta Radomszczańska", w parafii świętego Lamberta rozegrała się cicha bitwa. Dowodem na to jest sześć nagrań z rozmów prowadzonych przez wikarego z proboszczem na plebanii oraz z prawnikami w kancelarii w Częstochowie. Rozmowy odbyły się między 30 czerwca a 21 lipca 2015 roku. Trwają łącznie 3 godziny i 11 minut. Opublikowane przez tygodnik stenogramy pozwalają prześledzić, jak proboszcz i prawnicy starają się zatuszować skandal.

Reklama

Parafia świętego Lamberta jest największa w Radomsku. Należy do niej 7800 parafian, proboszczem jest ksiądz Antoni Arkit. Jeden z czterech wikarych dowiaduje się w marcu o molestowaniu jednego z dzieci przez 66-letniego kościelnego, zawiadamia o tym fakcie proboszcza. W czerwcu do młodego księdza zgłaszają się kolejne ofiary, jedno z dzieci - ministrant - przekazuje mu list, w którym opisuje, że kościelny Kazimierz K. przytulał go, całował i dotykał w miejsca intymne.

Reklama

"Gazeta Radomszczańska" publikuje między innymi rozmowę wikarego z kościelnym. Kazimierz K. początkowo się wypiera, ale przyparty do muru przyznaje, że między nim a dziećmi przychodzącymi do kościoła, na scholę, dochodziło do intymnych kontaktów. Co więcej, z rozmowy wynika, że chodzi co najmniej o kilkoro dzieci, że kościelny działał w ten sposób od lat. Przyznaje też, że dawał swoim ofiarom pieniądze. Pada kwota 30 złotych.

kościelny: Dotykałem, proszę księdza nie raz, ale to wszystko było tak żartem.
wikary: Jakie...?!
kościelny: Żartem było, proszę księdza.
wikary: W jakie miejsca żartem?!
kościelny: No z żartów to było.
wikary: Na żarty?! Całowanie w usta chłopaków na żarty?!
kościelny: No. Proszę księdza, nie raz przytulałem i tak było.





Reklama

Wikary zapowiada w rozmowie z kościelnym, że zgłosi sprawę na policję. Mężczyzna błaga go, by tego nie robił, obiecuje, że nie będzie już molestował dzieci. Młody ksiądz jednak zdania nie zmienia. Nawet wtedy, gdy - jak wynika z opublikowanych stenogramów - zamierza odwieść go od tego proboszcz wraz z dwoma prawnikami. Rozmowa odbywa się 21 lipca 2015 roku w Częstochowie, już po formalnym odejściu wikarego z parafii w Radomsku. Argumenty, jakie padają w jej trakcie, mogą szokować. Ze stenogramu dokumentującego przebieg spotkania wynika, że sprawa molestowania nie zostanie zgłoszona organom ścigania. Prawnicy namawiają również wikarego, by oddał im oryginał listu od ofiary kościelnego. Ten jednak odmawia.

Ale księże, my rozważamy różne dobra. Może się okazać, że więcej szkody zrobimy zgłoszeniem sprawy niż niezgłoszeniem. (...) Druga opcja jest taka, żeby na razie poczekać, co się będzie działo, bo nas nikt nie pogania. Bo jak sprawa ucichnie i się dzieci jakoś w miarę otrząsną, to też będzie dobrze. Dla mnie pójść na policję to ostateczność - przekonuje mężczyzna określony w zapisie rozmów jako Prawnik 1.

Prawnik 2: To są dzieci. Więc jeżeli my pójdziemy z tym dzisiaj na prokuraturę, to my nawet nie mamy argumentu, ani żadnej wiedzy, w jaki sposób mamy się bronić. Czy też obronić samą parafię. Podamy juro na prokuraturę, piszemy, i co? Przychodzi prokurator, policja, ciągnie te dzieci i są nagłówki w prasie: kościół molestował. Znowu kościół. Pedofilia w kościele. Tak?

W podobnym tonie wypowiada się proboszcz w rozmowie odbytej z wikarym 3 lipca 2015 roku. Co ważne, wynika z niej, że o sprawie molestowania wie już arcybiskup (najprawdopodobniej Wacław Depo). Proboszcz stara się zasiać w wikarym niepewność co do słuszności oskarżeń.

proboszcz: Ale księże, ministranci księdza wkręcają. Ksiądz robi listę osób poszkodowanych...
wikary: Nie, nie, ja nic nie wiem...
proboszcz: Ale jak księdzu mówię, że ksiądz musi mieć świadomość, bo ja tak prowadziłem rozmowy, bo może być księże tak, że oni, ministranci, mogą się wypiąć, bo się przestraszą, bo teraz wie ksiądz, będą przesłuchania, i powiedzą, że ksiądz ich do tego namówił. (...) Księże... Jeszcze jest ksiądz młody, ksiądz jeszcze nie zna, do czego jest młodzież zdolna... A proszę mi powiedzieć, czy nie może być tak, że na przykład... jeżeli jedno dziecko panu Kazimierzowi groziło, zwrócił mu uwagę, pan jeszcze tego pożałuje.

Pod koniec lipca 2015 roku wikary złożył na policji zawiadomienie o molestowaniu. 30 czerwca 2016 roku Kazimierz K. zasiadł na ławie oskarżonych. 1 lipca 2016 r. wikariusz złożył podanie o odejście ze stanu kapłańskiego.

Proboszcz Antoni Arkit nie ma sobie nic do zarzucenia. "Mnie jako Proboszczowi zależy na szybkim i rzetelnym wyjaśnieniu tej sprawy" - napisał w oświadczeniu przesłanym "Gazecie Radomszczańskiej".