We wtorek premier Beata Szydło rozmawiała z przedstawicielami MON, MSZ, MSWiA, a także służb specjalnych na temat bieżącej sytuacji na Wschodzie, w szczególności ostatnich wydarzeń na Krymie.

Reklama

O szczegóły tego spotkania w środę był pytany wiceminister spraw wewnętrznych i administracji. - Spotkanie było poświęcone analizie sytuacji w związku z wydarzeniami czy zagrożeniami dotyczącymi Ukrainy. Zastanawialiśmy się nad tym co to może oznaczać dla Polski - powiedział Zieliński, który uczestniczył w spotkaniu.

Jak podkreślił "sytuacja na wschodzie za sprawą działań Rosji jest niepokojąca". - Musimy to monitorować i stawiać pytania co to może oznaczać dla Polski. Podjęliśmy też stosowne działania polegające głównie na takiej czujności i rozpoznawaniu na bieżąco rozwoju tej sytuacji oczywiście z możliwością reagowania gdyby pojawiały się bardziej niepokojące informacje - powiedział wiceszef MSWiA.

Reklama

Zapewnił, że "dzisiaj w Polsce nie ma powodów do niepokoju i poczucia jakiegokolwiek zagrożenia", ale - jak dodał - "państwo musi czuwać". - Władza publiczna jest między innymi zobowiązana do tego, żeby czuwać nad polskim bezpieczeństwem - powiedział Zieliński.

W ubiegłym tygodniu rosyjska Federalna Służba Bezpieczeństwa podała, że Ukraińcy planowali przeprowadzenie na zaanektowanym przez Rosję w 2014 roku Krymie ataku terrorystycznego, którego celem miała być krytyczna infrastruktura. Po doniesieniach FSB prezydent Władimir Putin oskarżył Ukrainę o stosowanie "praktyki terroru" w celu sprowokowania nowego konfliktu.

Reklama

Informacjom FSB zaprzeczyły kategorycznie ukraińskie ministerstwo obrony i wywiad wojskowy, który według Moskwy miał organizować dywersję. Ukraiński prezydent Petro Poroszenko oświadczył natomiast, że rosyjskie oskarżenia to fantazje i cyniczny pretekst do dalszych militarnych gróźb wobec Kijowa.

W czwartek w Nowym Jorku odbyło się zwołane na wniosek Ukrainy posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ ws. Krymu. Obrady przebiegały za zamkniętymi drzwiami. Uczestniczyli w nich przedstawiciele 15 państw, w tym - Ukrainy, która jest niestałym członkiem RB ONZ.

O zorganizowanie pilnego spotkania ws. zaostrzenia sytuacji wokół Krymu zabiegała ukraińska misja przy ONZ. Jej szef – Wołodymyr Jelczenko powiedział po posiedzeniu, że Kijów domagał się przedstawienia przez Moskwę konkretnych dowodów mogących potwierdzić wysuwane przez nią oskarżenia. Dodał, że koncentracja jednostek rosyjskich na zaanektowanym półwyspie sięga już 40 tys. żołnierzy.

Ambasador Rosji przy ONZ Witalij Czurkin uznał argumenty strony ukraińskiej za całkowicie bezzasadne. "Zamiast zajmować się liczeniem naszych żołnierzy, Kijów lepiej by się zajął uregulowaniem konfliktu w Donbasie i zaprzestał ostrzeliwania ludności cywilnej czy to w Doniecku, czy to w Ługańsku". Czurkin podkreślił także, że posiedzenie Rady Bezpieczeństwa było "pożyteczne", ale nie wpłynęło na ocenę ostatnich wydarzeń przez stronę rosyjską.

Rosyjski premier oświadczył w piątek, że Rosja może być zmuszona zerwać stosunki dyplomatyczne z Ukrainą, jeśli kryzys związany z incydentami na Krymie i ukraińskimi sabotażystami się pogłębi. Ukraina rozważa wprowadzenie wiz dla Rosjan.

Unia Europejska zaapelowała do stron konfliktu na Ukrainie, by powstrzymały się od wszelkich działań prowadzących do eskalacji sytuacji na Krymie. Rzecznik Komisji Europejskiej Alexandre Polack oświadczył, że nie ma żadnych konkretnych dowodów potwierdzających zarzuty Rosji, jakoby Ukraina dążyła do destabilizacji sytuacji na Półwyspie Krymskim.

Stany Zjednoczone są skrajnie zaniepokojone napięciami w pobliżu granicy administracyjnej między Ukrainą a anektowanym przez Rosję Krymem - oświadczyła z kolei rzeczniczka Departamentu Stanu Elizabeth Trudeau. Wezwała strony do powściągliwości.